Strona główna
  Žižek Slavoj - Melancholia i akt ...

Žižek Slavoj - Melancholia i akt etyczny, teksty

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Slavoj Žižek – Melancholia i akt etyczny
Slavoj Žižek
Melancholia i akt etyczny
Przyszła   demokracja   –   w  odróżnieniu   od   strategicznej   ekonomii   dawkowania   wolności   – 
odwołuje się do nie dających się przewidzieć porywów etycznej odpowiedzialności, kiedy to nagle 
zostaniemy zmuszeni do odpowiedzi na wezwanie, do reakcji na niesprawiedliwość.
Lacanowski Wielki Inny to nie tylko formułowane explicite symboliczne zasady regulujące 
interakcje społeczne, ale także gęsta sieć ukrytych, niepisanych reguł. 
The Little Book of Hollywood 
Cliches
  Rogera   Eberta   zawiera   setki   stereotypów   i   obowiązkowych   scen   wykorzystywanych   w 
filmach – począwszy od słynnej reguły „wózka z owocami” (Podczas pościgu wywrócony zostaje 
wózek z owocami. Rozgniewany kupiec­imigrant wybiega na środek ulicy i wymachuje pięścią za 
odjeżdżającym   samochodem   bohatera.),   a   skończywszy   na   bardziej   wyszukanych   przykładach 
stosowania reguły „dzięki za takie dzięki” (Dwoje ludzi kończy szczerą rozmowę. Kiedy osoba A 
zaczyna opuszczać pokój, B wypowiada jej imię. A zatrzymuje się, odwraca i pyta: „Tak?”, na co B 
odpowiada: „Dzięki”.) czy zasady „papierowej torby z zakupami” (Wystraszona cyniczna kobieta 
nie chce się już zakochać. Jej adorator pragnie przebić mur, jakim bohaterka odgradza się od świata. 
Kobieta idzie po zakupy. Torba pęka, a owoce i warzywa wysypują się na ulicę, co symbolizuje 
życie   w   rozsypce   i/lub   pozwala   adoratorowi   pozbierać  jabłka   i   pomarańcze,   czyli   rozsypane 
kawałki jej życia.). Oto czym jest Wielki Inny, symboliczna substancja naszego życia – zestawem 
niepisanych reguł, które faktycznie porządkują naszą mowę i działania. Mimo że reguły te nie są 
nigdy formułowane wprost, ich nieprzestrzeganie może mieć poważne konsekwencje. Jedna z reguł 
obowiązujących   w   ostatniej   dekadzie   w   obrębie   radykalnego   skrzydła   Akademii   nakazuje 
traktowanie   Hannah   Arendt   jako   niekwestionowanego   autorytetu.   Po   prostu   nie   wolno   jej 
krytykować.   Dwadzieścia   czy   trzydzieści   lat   temu   lewica   odrzucała   ją  –   a   raczej   ignorowała   – 
ponieważ  Arendt   stworzyła   pojęcie   totalitaryzmu;   pojęcie   nieuchronnie   uwikłane   w   ideologię 
zimnej   wojny.   Dziś  nawet   ci,   po   których   można   by   się  spodziewać  awersji   (psychoanalitycy,   z 
powodu znanej niechęci Arendt wobec psychoanalizy; zwolennicy szkoły frankfurckiej, z racji jej 
lekceważącego stosunku do Adorna) żywią wobec niej szacunek.
Kolejna taka reguła dotyczy związku między żałobą a melancholią. W naszej permisywnej 
epoce, w której transgresja jest przywłaszczana (a nawet lansowana) przez dominujące instytucje, 
regułą stało się, iż panująca opinia przedstawiana jest właśnie jako wywrotowa transgresja.  Jeśli 
ktoś chce zidentyfikować hegemoniczny trend intelektualny, wystarczy, że poszuka trendu, który w 
mniemaniu   swoich   zwolenników   stanowi   nieznane   wcześniej   zagrożenie   dla   hegemonicznego 
dispositif   władzy.   Panująca   opinia   w   kwestii  żałoby   i   melancholii   głosi,   co   następuje:   Freud 
przeciwstawiał   normalną żałobę  (akceptację  utraty)   melancholii   patologicznej   (podmiot   trwa   w 
narcystycznej identyfikacji z utraconym obiektem). Należy, wbrew Freudowi, uznać konceptualny 
oraz etyczny prymat melancholii. Zawsze istnieje pozostałość, której nie sposób przepracować w 
procesie żałoby,  zaś ostateczna wierność jest właśnie wiernością w stosunku  do tej pozostałości. 
Żałoba   jest   rodzajem   zdrady,   powtórnym   uśmierceniem   utraconego   obiektu,   natomiast 
melancholijny podmiot pozostaje wierny utraconemu obiektowi i odmawia wyrzeczenia się łączącej 
go   z   nim   więzi.   Schemat   ten   przybiera   wiele   konkretnych   odmian   –   począwszy   od   gejowskiej, 
głoszącej, że homoseksua
liści to ci, którzy pozostają wierni utraconej lub stłumionej identyfikacji z 
1 „Nowa   ResPublica”,   październik   2001   r.   Przekład:   Marcin   Szuster.   Tekst   pierwotnie   opublikowano   w   „Critical 
Inquiry”, summer 2000.
1 / 18
  Slavoj Žižek – Melancholia i akt etyczny
obiektem libidinalnym tej samej płci, aż po kolonialną/etniczną, głoszącą, że grupy etniczne objęte 
kapitalistycznymi   procesami   modernizacyjnymi,   które   zagrażają  ich   tożsamości   kulturowej,   nie 
powinny wyrzekać się tradycji, lecz zachować melancholijne przywiązanie do swoich utraconych 
korzeni.
Za sprawą tła w postaci poprawności politycznej błąd polegający na potępieniu melancholii 
może   mieć  dramatyczne   konsekwencje.   Ze   względu   na   „niewłaściwy”   stosunek   do   melancholii 
odrzuca   się  artykuły   naukowe   i   wnioski   o   przyjęcie   do   pracy.   Dlatego   trzeba   koniecznie 
zdemaskować  cynizm,   któremu   taka   rehabilitacja   melancholii   sprzyja.   Melancholijna   więź  z 
utraconym   etnicznym   Obiektem   pozwala   nam   twierdzić,  że   jesteśmy   wierni   swoim   etnicznym 
korzeniom,   a   zarazem   uczestniczyć  w   globalnej   grze   kapitalistycznej.   Należy   zapytać,   w   jakim 
stopniu cały projekt „studiów postkolonialnych” podtrzymywany jest przez tę logikę obiektywnego 
cynizmu. Żeby wszystko było jasne: rzecz nie w tym, że postkolonialna nostalgia jest utopijnym 
marzeniem o świecie, który nigdy nie istniał (taka utopia może mieć wyzwalające działanie), lecz w 
tym,  że   marzenie   to   wykorzystuje   się  dla   usprawiedliwienia   jego   przeciwieństwa   –   pełnego   i 
nieograniczonego uczestnictwa w globalnym kapitalizmie.
Brak nie jest tym samym, co Utrata
Co,   z  teoretycznego   punktu   widzenia,   stanowi   o   ułomności   tej   rehabilitacji   melancholii? 
Problem   dotyczy   statusu   anamorfozy.   Anamorfoza   to   obiekt,   którego   materialna   realność  ulega 
zniekształceniu   polegającemu   na   przypisaniu   obiektowi   naszego   subiektywnego   spostrzeżenia. 
Groteskowo   zniekształcona   twarz   zyskuje   spójność;   zamazany   kontur   czy   skaza   stają  się 
rzeczywistymi bytami, jeśli patrzymy na nie z jakiegoś określonego punktu widzenia (czy nie jest to 
jedna   z   najbardziej   zwięzłych   definicji   ideologii?).   Rzeczywistość  społeczna   może   się  wydawać 
zagmatwana i chaotyczna, ale jeśli spojrzymy na nią z punktu widzenia antysemityzmu, wszystko 
stanie się jasne i oczywiste – za nasze nieszczęścia odpowiedzialny jest żydowski spisek. Innymi 
słowy,   anamorfoza   zaciera   różnicę  między   obiektywną  rzeczywistością  a   jej   zniekształconą 
subiektywną  percepcją;   subiektywne   zniekształcenie   zostaje   tu   uznane   za   cechę  postrzeganego 
obiektu i w tym sensie samo spojrzenie (gaze) zaczyna istnieć w sposób rzekomo obiektywny.
W   melancholii   paradoks   anamorfozy   ulega   zatarciu.   Zazwyczaj   kładzie   się  nacisk   na 
antyheglowski   posmak   rehabilitacji   melancholii.   Jeśli   praca  żałoby   ma   strukturę  znoszenia 
(Aufhebung),   dzięki   któremu   zachowujemy   pojęciową  istotę  obiektu,   tracąc   go   z   bezpośredniej 
rzeczywistości,   to   w   przypadku   melancholii   obiekt   opiera   się  pojęciowemu   zniesieniu.   Błąd 
melancholika polega jednak nie na stwierdzeniu, iż coś opiera się symbolicznemu zniesieniu, lecz 
na   umiejscowieniu  źródła   tego   oporu   w   faktycznie   istniejącym,   choć  utraconym   obiekcie.   W 
kategoriach   Kantowskich  melancholik   popełnia  paralogizm   czystej  zdolności   pragnienia,  którego 
źródłem   jest   pomieszanie   utraty   i   braku:   o   ile   przedmiot   pragnienia   jest   pierwotnie   i   w 
konstytutywnym sensie czymś, czego brak, melancholia interpretuje ten brak jako utratę – zupełnie 
jakby   brakujący   obiekt   był   czymś,   co  kiedyś  znajdowało   się  w  naszym   posiadaniu   i  co   dopiero 
później utraciliśmy. Słowem, melancholia zaciera fakt, że obiektu brak od samego początku, że jego 
pojawienie się jest korelatem jego braku, że obiekt ten jest niczym innym, jak tylko pozytywizacją 
pustki czy braku, bytem czysto anamorficznym, który nie istnieje sam w sobie.
Paradoks   polega   oczywiście   na  tym,  że  oszukańcze   podstawienie   utraty   w  miejsce   braku 
pozwala  nam stwierdzić,  iż jesteśmy  w posiadaniu  obiektu.  Ponieważ nie można utracić czegoś, 
czego   nigdy   nie   posiadaliśmy,   melancholik,   w   swojej   bezwarunkowej   fiksacji   na   utraconym 
2 / 18
Slavoj Žižek – Melancholia i akt etyczny
obiekcie,   w   pewnym   sensie   posiada   go   w   samym   fakcie   utraty.   Oto   jak   należy   interpretować 
średniowieczne   przekonanie,  że   melancholik   nie   jest   w   stanie   dosięgnąć  tego,   co   duchowe   czy 
bezcielesne:   zamiast   po   prostu   kontemplować  obiekt   pozazmysłowy,   chce   go   objąć  swoim 
pragnieniem.  Melancholik,  mimo  że odmówiono  mu wstępu do ponadzmysłowej  sfery idealnych 
form symbolicznych, nadal odczuwa metafizyczną tęsknotę za rzeczywistością absolutną, inną niż 
ta   zwykła,   podatna   na   niszczące   działanie   czasu.   Jedynym   sposobem   na   wydobycie   się  z   tego 
kłopotliwego   położenia   jest   wyniesienie   zwykłego   obiektu   zmysłowego   (powiedzmy,   ukochanej 
kobiety) do poziomu absolutu. Podmiot melancholijny przedstawia sobie obiekt swoich tęsknot jako 
wewnętrznie sprzeczny (bo cielesny) absolut. Ponieważ obiekt ten podlega niszczącemu działaniu 
czasu,  można go bezwarunkowo  posiąść tylko  o tyle, o ile został  utracony.  Hegel  zastosował  tę 
logikę, komentując poszukiwanie grobu Chrystusa przez krzyżowców. Oni także pomylili absolutny 
aspekt  świętości z ciałem,  które istniało  przed  dwoma  tysiącami  lat w Judei  – ich poszukiwania 
musiały   więc   zakończyć  się  rozczarowaniem.   Właśnie   dlatego   melancholia   jest   nie   tyle 
przywiązaniem do utraconego obiektu, co przywiązaniem do samego gestu jego utraty.
Charakteryzując  dyrygenturę Wilhelma  Furtwanglera,  Adorno  stwierdził,  że Furtwanglera 
interesowało „ocalenie [Rettung] czegoś, co zostało już utracone, odzyskanie dla interpretacji tego, 
co zaczęła ona tracić wraz z początkiem rozkładu tradycji. Dlatego musiał włożyć wielki wysiłek w 
przywołanie tego, co nie było już bezpośrednio obecne”. Skoncentrujmy się na podwójnej utracie, 
na której opiera się dzisiejszy kult Furtwanglera i fascynacja,  jaką budzą jego wczesne nagrania. 
Idzie   nie   tylko   o   to,  że   fascynuje   nas   organiczna   pasja   Furtwanglera,   która   wydaje   się  czymś 
niemożliwym do osiągnięcia w naszych czasach, w których dyrygentura oscyluje pomiędzy dwiema 
skrajnościami – zimną, techniczną perfekcją i sztuczną pasją (Leonard Bernstein), lecz o to, że już 
sam utracony obiekt naszej fascynacji zawierał pewną utratę. Pasja Furtwanglera zawierała element 
traumatycznej intensywności, poczucie pilności właściwe desperackiej próbie uratowania dla naszej 
tradycji   tego,   co  zagrożone   we  współczesnym  świecie.   Tym,   co  pragniemy   uchwycić,   słuchając 
starych   nagrań  Furtwanglera,   nie   jest   organiczna   bezpośredniość  muzyki   klasycznej,   lecz 
bezpośrednie   i   organiczne   doświadczenie   samej   utraty   –   doświadczenie,   które   nie   jest   już  nam 
dostępne. W tym sensie nasza fascynacja Furtwanglerem to melancholia w czystej postaci.
Giorgio   Agamben   podkreśla,  że melancholia  jest  nie tyle  porażką  pracy żałoby  (upartym 
przywiązaniem do obiektu), co jej dokładnym przeciwieństwem: „melancholia sprawia, iż stajemy 
wobec paradoksu polegającego na tym, że intencja żałoby poprzedza i antycypuje utratę obiektu”.
Oto, na czym polega podstęp melancholii: jedynym sposobem,  by posiąść obiekt, którego 
nigdy nie posiadaliśmy, od samego początku bowiem był on obiektem utraconym, jest traktowanie 
obiektu, który wciąż posiadamy, tak jak gdyby był on już obiektem utraconym. Odmowa dokonania 
pracy  żałoby   przybiera   zatem   postać  swojego   przeciwieństwa   –   spektaklu   udawanej  żałoby   po 
obiekcie,   który   nie   został   jeszcze   utracony.   Oto,   co   nadaje   wyjątkowy   posmak   melancholijnym 
związkom   miłosnym,   takim   jak   związek   Archera   Newlanda   i   hrabiny   Olenskiej   z   Wieku 
niewinności   Edith   Wharton.   Mimo  że   głęboko   zakochani   partnerzy   są  wciąż  razem   i   cieszą  się 
swoją  obecnością,   cień  przyszłej   rozłąki   sprawia,  że   postrzegają  swoje   obecne   rozkosze   przez 
pryzmat   katastrofy,   która   ma   nastąpić,   czyli   separacji   (jest   to   dokładna   odwrotność  typowej 
opowieści   o   znoszeniu   obecnych   niedogodności   przez   wzgląd   na   przyszłe   szczęście).   Podobnie 
można argumentować, że Dymitr Szostakowicz pod maską oficjalnego socjalistycznego optymizmu 
musiał   być  człowiekiem   głęboko   melancholijnym,   skoro   poświęcił   swój   najsłynniejszy, 
skomponowany   w   1960   roku  ósmy   kwartet   smyczkowy   własnej   pamięci:   „Uznałem   za   mało 
prawdopodobne,   by   po   mojej  śmierci   ktoś  stworzył   dzieło   dedykowane   mojej   pamięci. 
3 / 18
Slavoj Žižek – Melancholia i akt etyczny
Postanowiłem więc zrobić to sam. Możecie nawet napisać na okładce płyty: Dedykowane pamięci 
kompozytora”.   Nic   dziwnego,  że   Szostakowicz   określił   nastrój   tego   kwartetu   mianem 
„pseudotragicznego”.   Podobno   miał   stwierdzić,  że   „komponując   go,   wylał   tyle   łez,   ile   oddaje 
moczu po wypiciu sześciu piw”. Kiedy melancholik opłakuje to, czego jeszcze nie stracił, mamy do 
czynienia   z   komicznym   odwróceniem   tragicznej   procedury  żałoby.   Przywodzi   to   na   myśl   stary 
rasistowski dowcip o Cyganach: kiedy pada, są szczęśliwi, bo wiedzą, że po deszczu zawsze świeci 
słońce; kiedy świeci słońce, jest im smutno, bo wiedzą, że w końcu spadnie deszcz. Jeśli żałobnik 
opłakuje utracony obiekt i ponownie go uśmierca, ujmując jego utratę symbolicznie, to melancholik 
nie jest po prostu kimś, kto nie potrafi wyrzec się obiektu, lecz raczej kimś, kto uśmierca obiekt po 
raz drugi (traktuje go jako utracony), zanim został on utracony naprawdę.
Jak rozwiązać ten paradoks żałoby po obiekcie, który nie został jeszcze utracony? Kluczem 
jest tu sformułowanie Freuda, zgodnie z którym melancholik nie jest świadom tego, co dokładnie 
utracił w utraconym obiekcie. W tym miejscu należy wprowadzić lacanowskie rozróżnienie między 
obiektem a przyczyną pragnienia: o ile obiekt pragnienia to po prostu obiekt, którego się pragnie, o 
tyle   przyczyną  pragnienia   jest   cecha,   z   powodu   której   pragniemy   upragnionego   obiektu   (jakiś 
szczegół lub tik, z którego zazwyczaj nie zdajemy sobie sprawy, a czasami nawet traktujemy jako 
przeszkodę, coś pomimo czego pragniemy danego obiektu). Z tej perspektywy melancholik jest nie 
tyle kimś zafiksowanym na utraconym obiekcie i niezdolnym do podjęcia pracy żałoby, co raczej 
kimś, kto posiadł obiekt, ale już go nie pragnie, ponieważ powód, dla którego go pragnął, stracił 
moc   oddziaływania.   Melancholia   nie   wyraża   sfrustrowanego   pragnienia   pozbawionego   swojego 
obiektu,   lecz   symbolizuje   obecność  obiektu   pozbawionego   właściwości,   które   czyniły   go 
przedmiotem   pragnienia.   Melancholia   ma   miejsce   wtedy,   gdy   zdobywamy   wreszcie   upragniony 
obiekt,   ale   jesteśmy   nim   rozczarowani.   Właśnie   w   tym   sensie   melancholia   (rozczarowanie 
wszystkimi   pozytywnymi,   widzialnymi   obiektami,   z  których  żaden   nie  może  zaspokoić  naszego 
pragnienia) jest początkiem filozofii.
Mamy   tu   do   czynienia   z   wzajemnym   powiązaniem   anamorfozy   i   sublimacji.   Grupa 
rzeczywistych obiektów ustrukturyzowana jest wokół próżni (void) czy raczej tę próżnię zakłada. 
Gdy   sama   próżnia   jako   taka   staje   się  widzialna,   rzeczywistość  rozpada   się.   Aby   gmach 
rzeczywistości   nie   chwiał   się  w   posadach,   jeden   z   jej   elementów   musi   zostać  przesunięty   do 
centrum   i zająć miejsce  próżni.  To   lacanowski  objet  petit  a.  Jest   to wzniosły   obiekt   (ideologii), 
obiekt   wyniesiony   do   godności   Rzeczy,   a   zarazem   obiekt   anamorficzny   (aby   dostrzec   jego 
wzniosłość, musimy spojrzeć nań „z ukosa”; jeśli spoglądamy nań prosto, sprawia wrażenie tylko 
kolejnego obiektu w grupie). Żydzi mogą być tylko jedną z wielu grup etnicznych czy narodowych, 
ale   mogą  być  także   wzniosłym   obiektem   podstawionym   w   miejsce   próżni   (centralnego 
antagonizmu),   wokół   której   wzniesiono   społeczną  budowlę,   panem,   który   z   ukrycia   pociąga   za 
wszystkie sznurki. Antysemityzm sprawia, że wszystko staje się jasne. Umożliwia dostrzeżenie w 
społeczeństwie   zamkniętej,   logicznej   przestrzeni.   (Czy   nie   przypomina   to   poglądu,   iż  w   ustroju 
kapitalistycznym robotnik pracuje, powiedzmy, pięć godzin dziennie dla siebie, a trzy dla swojego 
pracodawcy? Przekonanie, że można dzielić w ten sposób czas pracy i postulować, aby robotnik 
pracował tylko przez pięć godzin i otrzymywał pełne wynagrodzenie, jest złudzeniem. W ramach 
systemu   płac   jest   to   niemożliwe.   Status   ostatnich   trzech   godzin   pracy   jest   w   pewnym   sensie 
anamorficzny; są one ucieleśnieniem wartości dodanej – jak pasta do zębów w tubce, której trzecia 
część ma inny  kolor i widnieje  na niej  duży  napis  „30 procent  GRATIS!”.  W takich  sytuacjach 
zawsze mam ochotę powiedzieć, „Dajcie mi tylko te 30 procent”.).
Istotą objet petit a jako wielkości negatywnej (by użyć tego kantowskiego terminu) jest nie 
4 / 18
Slavoj Žižek – Melancholia i akt etyczny
tylko to, że próżnia pragnienia znajduje paradoksalne ucieleśnienie w konkretnym obiekcie, który 
staje się jej symbolem. Chodzi przede wszystkim o paradoks przeciwny: ta pierwotna próżnia (czy 
brak) funkcjonuje tylko o tyle, o ile właśnie znajduje ucieleśnienie w konkretnym obiekcie. To ten 
obiekt sprawia, że przestrzeń pragnienia pozostaje otwarta. Pojęcie wielkości negatywnej jest także 
kluczowe dla zrozumienia rewolucji  chrześcijańskiej.  Religie przedchrześcijańskie zatrzymują się 
na poziomie mądrości, podkreślają niewystarczający charakter wszystkich przedmiotów doczesnych 
i   głoszą  potrzebę  umiarkowania   w   oddawaniu   się  przyjemnościom   (należy   unikać  nadmiernego 
przywiązania   do   rzeczy   doczesnych,   przyjemność  bowiem   jest   czymś  krótkotrwałym)   albo 
rezygnacji z doczesności na korzyść Prawdziwego Obiektu Boskiego, który jest jedynym źródłem 
nieskończonej   szczęśliwości.   Chrześcijaństwo   natomiast   przedstawia   Chrystusa   jako   jednostkę 
śmiertelną  i   utrzymuje,  że   jedyną  drogą  do   prawdy   i   zbawienia   jest   wiara   w   umiejscowioną  w 
czasie   inkarnację.   Właśnie   w   tym   sensie   chrześcijaństwo   jest   religią  miłości:   w   miłości 
koncentrujemy   się  na  jakimś  skończonym   doczesnym   obiekcie,   który   znaczy   dla  nas   więcej   niż 
wszystko   inne.   Ten   sam   paradoks   dotyczy   specyficznie   chrześcijańskiego   pojęcia   nawrócenia   i 
odpuszczenia grzechów. Nawrócenie jest wydarzeniem czasowym, które zmienia wieczność. Późny 
Kant stworzył pojęcie noumenalnego aktu wyboru, poprzez który jednostka określa swój wieczysty 
charakter. Akt ten – poprzedzając jej czasową egzystencję – z góry określa ramy jej doczesnego 
przeznaczenia.
Gdyby  nie boski akt łaski, nasze przeznaczenie pozostawałoby  czymś nienaruszalnym,  na 
zawsze utrwalonym przez ów wieczysty akt wyboru. Jednak dobra nowina chrześcijaństwa głosi, że 
poprzez autentyczne nawrócenie można w pewnym sensie powtórzyć ten akt, a tym samym zmienić 
samą wieczność (czy też cofnąć jej wyroki).
Myśl postsekularna? Nie, dziękuję!
Ten największy paradoks chrześcijaństwa ulega zniesieniu w łonie tego, co przedstawia się 
jako   melancholijna   myśl   postsekularna.   Stanowisko   to   znalazło   najpełniejszy   wyraz   w 
derridiańskiej   interpretacji   Levinasa.   Akceptuje   ono   w   pełni   pogląd,  że   modernistyczna   krytyka 
podkopała  fundamenty  onto­teologii,  podważyła  pojęcie Boga jako  najwyższej  istoty  i tak  dalej. 
Czy jednak  ostatecznym  rezultatem  tego  dekonstrukcyjnego  gestu  nie jest oczyszczenie  pola dla 
nowej   postdekonstrukcjonistycznej   i   niedekonstruowalnej   formy   duchowości,   dla   takiej   relacji   z 
bezwarunkową  Innością,   która   poprzedza   ontologię?   Czy   nie   jest   tak,  że   podstawowym 
doświadczeniem   ludzkiego   podmiotu   nie   jest   doświadczenie   obecności   ja,   siły   dialektycznej 
mediacji­przywłaszczenia   całej   Inności,   lecz   doświadczenie   pierwotnej   pasywności,   wrażliwości, 
bycia   nieskończenie   zadłużonym   i   odpowiedzialnym   wobec   wezwania   Inności,   która   nigdy   nie 
uzyskuje  żadnych   pozytywnych   cech,   zawsze   pozostając   czymś  ukrytym   –  śladem   własnej 
nieobecności.   Aż  kusi,  żeby   sparafrazować  tu   słynny   dowcip   Marksa   na   temat   Proudhona   z 
Ubóstwa filozofii (zamiast zajmować się konkretnymi ludźmi żyjącymi w określonych warunkach 
historycznych,   pseudoheglowska   teoria   społeczna   Proudhona   koncentruje   się  na   samych 
okolicznościach, w oderwaniu od ludzi dzięki którym mogły zaistnieć): zamiast matrycy religijnej z 
Bogiem   w   centrum,   postsekularna   dekonstrukcja   oferuje   nam   samą  matrycę  pozbawioną  figury 
Boga, która by ją podtrzymywała.
Wierny   duchowi   marksizmu   Derrida   powtarza   tę  samą  konfigurację:   „Dekonstrukcja, 
przynajmniej moim zdaniem, nie miała nigdy żadnego innego sensu czy celu poza radykalizacją w 
ramach pewnej tradycji marksistowskiej, w duchu marksizmu”. Trzeba od razu zauważyć (Derrida 
5 / 18
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • smichy-chichy.xlx.pl


  •  Podobne
     : Strona Główna
     : 003. A gdy na wojenkę (tekst), PIEŚNI PATRIOTYCZNE - CAŁOŚĆ (TEKST+NUTY), nuty i teksty pieśni patriotycznych
     : 007. Chorał (tekst), PIEŚNI PATRIOTYCZNE - CAŁOŚĆ (TEKST+NUTY), nuty i teksty pieśni patriotycznych
     : 009. Czarna sukienka (tekst), PIEŚNI PATRIOTYCZNE - CAŁOŚĆ (TEKST+NUTY), nuty i teksty pieśni patriotycznych
     : 004. Białe róże (tekst), PIEŚNI PATRIOTYCZNE - CAŁOŚĆ (TEKST+NUTY), nuty i teksty pieśni patriotycznych
     : 010. Czerwone maki (tekst), PIEŚNI PATRIOTYCZNE - CAŁOŚĆ (TEKST+NUTY), nuty i teksty pieśni patriotycznych
     : 005. Bogurodzica (nuty), PIEŚNI PATRIOTYCZNE - CAŁOŚĆ (TEKST+NUTY), nuty i teksty pieśni patriotycznych
     : 003. A gdy na wojenkę (nuty), PIEŚNI PATRIOTYCZNE - CAŁOŚĆ (TEKST+NUTY), nuty i teksty pieśni patriotycznych
     : 007. Chorał (nuty), PIEŚNI PATRIOTYCZNE - CAŁOŚĆ (TEKST+NUTY), nuty i teksty pieśni patriotycznych
     : 008. Ciężkie czasy legionera (tekst), PIEŚNI PATRIOTYCZNE - CAŁOŚĆ (TEKST+NUTY), nuty i teksty pieśni patriotycznych
     : 017. Gaude Mater Polonia (tekst), PIEŚNI PATRIOTYCZNE - CAŁOŚĆ (TEKST+NUTY), nuty i teksty pieśni patriotycznych
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotocafe.xlx.pl
  •  . : : .
    Copyright (c) 2008 póki będą na świecie książki, moje szczęście jest zabezpieczone. | Designed by Elegant WPT