003. Mortimer Carole - Weekend w ...
|
003. Mortimer Carole - Weekend w Paryżu, ŚWIATOWE ŻYCIE
[ Pobierz całość w formacie PDF ] CAROLE MORTIMER WEEKEND W PARYśU Tłumaczył Krzysztof Bednarek ROZDZIAŁ PIERWSZY - Niestety to kobieciarz, mamo - powiedziała z błyskiem w oku Mattie Crawford. Była drobniutką, niebieskooką szatynką. Miała metr pięćdziesiąt siedem wzrostu, piękną twarz o delikatnych rysach, włosy sięgające ramion. - Zbyt często pochopnie oceniasz ludzi - od powiedziała zza biurka Diana Crawford, matka Mattie. - JuŜ nieraz twoje osądy okazywały się błędne. - Uśmiechnęła się ciepło. - MoŜe jesteś przewraŜliwiona po tym, jak okazało się, Ŝe Richard, który spotykał się z tobą przez trzy miesiące, był zaręczony z kimś innym? Było to dla Mattie dotkliwe upokorzenie, którego wolała nie wspominać. Pewnego dnia Richard niespodziewanie oznajmił, Ŝe nie mogą się więcej widywać, poniewaŜ za tydzień się Ŝeni! - ChociaŜ muszę przyznać, Ŝe to, co mi o nim mówiłaś, wskazuje na bardzo swobodny tryb Ŝycia - dodała Diana. - Mamo, on umawia się równolegle z czterema kobietami! Z czego trzy to męŜatki! - Mattie była oburzona. - MęŜatki powinny trzymać się własnych męŜów - skomentowała matka. Była bardzo podobna do córki, tylko juŜ nie tak szczupła jak dawniej. - To prawda, Ŝe niektórym męŜczyznom wydaje się, Ŝe od przybytku głowa nie boli. Wolą umawiać się z wieloma kobietami i nigdy się nie oŜenić. - Która kobieta przy zdrowych zmysłach wyszłaby za takiego człowieka? - odparła Mattie. - To nie męŜczyzna, a prawdziwa świnia! - Powinien stanąć pod pręgierzem i zostać publicznie wychłostany - nieoczekiwanie dodał męski głos. Mattie zamarła. Odwróciła się powoli, zarumieniona. Diana uśmiechnęła się, wstała i podeszła do przystojnego, młodego przybysza. - Czym mogę słuŜyć? - spytała. - Jestem Jack Beauchamp - przedstawił się męŜczyzna. - Telefonowałem wczoraj. Chciałbym oddać swojego psa na przechowanie przez przyszły weekend. Poradziła mi pani, abym przyjechał i obejrzał pani hotel. - Diana prowadziła hotel dla psów. - Przepraszam, jeśli paniom przeszkodziłem - ciągnął Jack, zerkając na Mattie, która z kolei pobladła. - Mówiła mi pani, Ŝe mogę przyjechać w niedzielę po południu. - Oczywiście, jesteśmy umówieni - zapewniła z uśmiechem Diana. - Pański piesek to collie, owczarek szkocki, prawda? Mattie uśmiechnęła się. Jej matka nigdy nie zapominała psów ani ich ras, choć nieraz myliła ich właścicieli. - Wabi się Harry - dodał na potwierdzenie Jack. Mattie patrzyła na niego, zaskoczona. Jeszcze nigdy w Ŝyciu nie widziała tak przystojnego męŜczyzny! Miał około trzydziestu, moŜe trzydziestu pięciu lat. Był wysokim, szczupłym brunetem o pięknych, ciemnych oczach i ciepłym, przyjaznym spojrzeniu. Jego wspaniała, smagła, pociągła twarz miała męskie, choć nieprzesadnie wyraziste rysy. Mattie zawstydziła się trochę swojego codziennego ubrania - włoŜyła dzisiaj zwykłą koszulkę i dŜinsy, praktyczne podczas pracy przy psach. Na szczęście Jack Beauchamp miał na sobie podobnego typu strój, tyle Ŝe ciemny, co dodawało mu jeszcze aury męskości i tajemniczości. - Chętnie pokaŜę panu nasz hotel - odezwała się Mattie. - Mama jest zajęta. - Oczywiście. - AleŜ... - zaczęła Diana. - Zajmij się swoją pracą, mamo - przerwała Mattie. - PokaŜę panu wszystko. Matka spojrzała na nią z troską. Najwyraźniej Mattie miała ochotę oprowadzić przystojnego klienta po Woofdorf - tak nazywał się prowadzony od dwudziestu lat przez Dianę luksusowy hotel dla psów. - Proszę za mną - odezwała się Mattie do Jacka. - PokaŜę panu, gdzie rezydują nasi goście. - Bardzo chętnie za panią pójdę - odpowiedział. Cofnęła się odrobinę. - Słucham? Diana uśmiechała się grzecznie. Chyba nie usłyszała ściszonych słów klienta. - Piękna pogoda jak na tę porę roku - odpowiedział z uśmiechem Jack. - Proszę przodem - rzuciła Ŝywo Mattie, otwierając mu drzwi. - Pani pierwsza. Ruszyli w końcu jednocześnie, zderzając się w drzwiach. Mattie była przekonana, Ŝe Jack Beauchamp zrobił to celowo. - Przepraszam - mruknęła. - Nic nie szkodzi - odparł zadowolony z siebie. Uśmiechnął się rozbrajająco. Było oczywiste, Ŝe celowo draŜni Mattie. - Gdyby zechciał pan więcej na mnie nie wpadać... - zaczęła. - Postaram się - odpowiedział. - Wydaje mi się, Ŝe gdzieś juŜ panią spotkałem. Mattie wzięła głęboki oddech. Jack Beauchamp mógł ją spotkać. Miała nadzieję, Ŝe nie przypomni sobie, gdzie pracowała. Pomagała matce tylko w święta. Pan Beauchamp nie byłby zachwycony swoim odkryciem; Mattie postanowiła w razie potrzeby wyprzeć się prawdy, aby firma jej matki nie straciła klienta. - Wątpię - skwitowała. - A jednak jestem przekonany, Ŝe gdzieś się juŜ widzieliśmy - ciągnął. - I to raczej nie w sytuacji towarzyskiej. - Naprawdę nie przypominam sobie pana - zakończyła Mattie, uśmiechając się. Skłamała. - Tędy - rzuciła, aby odwrócić uwagę Jacka. Otworzyła drzwi do boksów z psami. Na korytarzu rozległo się ogłuszające szczekanie. Psy przebywały w budynku, aby nie było im zimno. - Wszystkie pokoje mają dywany i są ogrzewane - mówiła Mattie. Pomieszczenia dla psów nazywały z Dianą „pokojami”, poniewaŜ były duŜe i naprawdę luksusowo wyposaŜone. - Psy mają takŜe wygodne fotele. - Pokazała na znajdujący się w boksie kosz, po czym pogłaskała mijanego psa. - KaŜdy gość dostaje czysty kosz i posłanie, chociaŜ jeśli klient woli, moŜe przywieźć posłanie, którego pies uŜywa w domu. - Mattie głaskała wszystkie psy po kolei. Ceny w hotelu jej matki były wysokie, więc trzeba było wyjaśniać klientom, za co płacą. - Gościom, którzy mają w zwyczaju oglądać seriale, wstawiamy do pokoju telewizor. - Mattie obejrzała się i stwierdziła, Ŝe Jack zatrzymał się przy drugim boksie, gdzie witał go z radością piękny labrador. Mattie wróciła do klienta. - Śliczna, prawda? - odezwała się przyjaźnie, głaszcząc wspaniałe zwierzę. - To suka, wabi się Sophie. - Przepiękna! - odparł Jack. - I bardzo przyjaźnie nastawiona. - To prawda - zgodziła się. Bawiący się z psem Jack wyglądał rozbrajająco. Był tak niewiarygodnie przystojny! Trudno było oderwać od niego spojrzenie. Mattie wcale nie była z tego zadowolona. - Sophie cieszy się na widok człowieka - dodała. - Niestety, jej właścicielka, starsza pani, zmarła przed trzema miesiącami. Jej rodzina nie chce Sophie, polecili nam ją uśpić. Oczywiście nie uśpiłybyśmy z mamą zdrowego zwierzęcia! Dlatego Sophie ciągle u nas mieszka - wyjaśniała. Sophie zazwyczaj towarzyszyła Dianie przy pracy; tego dnia zamknęła ją w boksie jedynie ze względu na spodziewanego gościa. Mattie i jej matka miały juŜ cztery własne psy - nie tylko bowiem Sophie u nich pozostała. Nie chciały posłać zwierząt do schroniska, obawiały się, Ŝe jeśli psy nie znajdą nowych właścicieli, zostaną uśpione. - To bardzo smutna historia - skomentował Jack. - Tak... Chodźmy dalej. PokaŜę panu wolne boksy, Ŝeby mógł pan wybrać na przyszły weekend lokum dla Harry'ego. Kilka minut później Jack usiadł w fotelu dla klientów. - Naprawdę zapewniają panie psom luksusowe warunki - powiedział. - Psy to tak wspaniałe, kochające człowieka zwierzęta - odparła Mattie. - Zasługują na najlepsze traktowanie. - Zgadzam się. - Jack chwilę patrzył jej w oczy. - Harry'emu z pewnością będzie tu bardzo dobrze. - Wstał. - Pierwszy raz oddam go do psiego hotelu. A Harry ma juŜ sześć lat, mam go od szczeniaka. Mattie zerknęła na Jacka. Miał przynajmniej jedną zaletę - naprawdę troszczył się o swojego psa. MoŜe nie był złym człowiekiem? - Harry'emu bez wątpienia będzie u nas dobrze - zapewniła, podczas gdy Jack jeszcze raz nachylił się nad Sophie. - PokaŜę panu, jakie przestronne wybiegi mamy dla naszych gości. NiezaleŜnie od tego, Ŝe są wybiegi, codziennie wyprowadzamy kaŜdego psa na długi spacer. - Wasz hotel zapewnia więcej wygód niŜ wiele hoteli dla ludzi! - odezwał się z rozbrajającym uśmiechem Jack, kiedy wychodzili z budynku. - To prawda. - Czy prowadzą go panie we dwie, czy pani mama zatrudnia jeszcze kogoś? - spytał Jack. - Zatrudnia - odpowiedziała krótko. - Czy nie uwaŜa pan, Ŝe hotel jest pięknie połoŜony? - zmieniła temat. Hotel był naprawdę wspaniale połoŜony - w spokojnej okolicy, wśród kwiatów - i miał własny ogród. Znajdował się ponadto blisko Londynu. - Cudownie - odparł Jack, wpatrując się w oczy Mattie. - Zaprowadzę pana do mojej matki, aby omówiła wszystkie szczegóły - powiedziała szybko. - Mam nadzieję, Ŝe wszystko się panu podobało? - zagadnęła z uśmiechem Diana, gdy ich ponownie zobaczyła. - Wszystko - potwierdził z przekonaniem w głosie. Znowu zerknął na Mattie. - Mam
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plsmichy-chichy.xlx.pl
|
|
Podobne |
: Strona Główna | : 003. A gdy na wojenkę (tekst), PIEŚNI PATRIOTYCZNE - CAŁOŚĆ (TEKST+NUTY), nuty i teksty pieśni patriotycznych | : 003. A gdy na wojenkę (nuty), PIEŚNI PATRIOTYCZNE - CAŁOŚĆ (TEKST+NUTY), nuty i teksty pieśni patriotycznych | : Życie Carlita Carlito's Way (1993), Fabularne(3) | : Życie Carlita Carlito's Way (1993), Fabularne(9) | : Życie na podsłuchu-Das Leben der Anderen-The Lives of Others.2006.DVDRip.XviD.Napisy PL.CD 2, Pliki Mietushek | : Życie na czekanie - Łukasz Zagrobelny, Pl podkłady mp3 [+], Polskie midi | : Życie wet. - 2007.04 Zespół wrzodów żołądka u koni, konie(3) | : Życie jest piękne - Golec Orkiestra, Pl podkłady mp3 [+], Polskie midi | : Życie na podsłuchu 2006-(Das Leben Der Anderen).cd1, DRAMAT-MELODRAMAT | : Świadectwo s. Anny Grzybowskiej o piekle, Po drugiej stronie-zycie po smierci
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plslaveofficial.keep.pl
| . : : . |
|