Strona główna
  [Polish] Hawking S. W. - Krotka ...

[Polish] Hawking S. W. - Krotka Historia Czasu, - Różne -

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Stephen W. Hawking
KRÓTKA HISTORIA CZASU
OD WIELKIEGO WYBUCHU DO CZARNYCH DZIUR
SPIS TREŚCI
Podziękowania
7
Wprowadzenie
11
1. Nasz obraz wszechświata
13
2. Czas i przestrzeń
25
3. Rozszerzający się wszechświat
44
4. Zasada nieoznaczoności
60
5. Cząstki elementarne i siły natury
68
6. Czarne dziury
83
7. Czarne dziury nie są czarne
100
8. Pochodzenie i los wszechświata
113
9. Strzałka czasu
136
10. Unifikacja fizyki
145
11. Zakończenie
159
Albert Einstein
163
Galileusz
165
Newton
167
Słownik
169
Indeks
173
Książkę tę poświęcam Jane
PODZIĘKOWANIA
Postanowiłem napisać popularną książkę o czasie i przestrzeni po wygłoszeniu na Uniwersytecie Harvarda
w 1982 roku cyklu wykładów Loeba. Istniało już wtedy wiele książek o wczesnym wszechświecie i czarnych
dziurach, niektóre z nich były bardzo dobre, jak
Pierwsze trzy minuty
Stevena Weinberga, niektóre bardzo
złe — tytułów nie wymienię. Miałem jednak wrażenie, że w żadnej z nich nie rozważono naprawdę pytań,
które skłoniły mnie samego do zajęcia się równocześnie badaniami kosmologicznymi i kwantowymi: Skąd
wziął się wszechświat? Jak i kiedy powstał? Czy będzie miał koniec, a jeśli tak, to jaki? Są to pytania ważne
dla nas wszystkich, ale współczesna nauka stała się tak skomplikowana technicznie, że tylko nieliczni spe-
cjaliści potrafią posługiwać się aparatem matematycznym, niezbędnym przy omawaniu tych problemów.
Niemniej jednak podstawowe idee dotyczące początku i losu wszechświata można przedstawić bez użycia
matematyki, w sposób zrozumiały dla ludzi bez wykształcenia przyrodniczego. Tego właśnie próbowałem
dokonać w mej książce. Czytelnik osądzi, na ile mi się powiodło.
Ktoś mi powiedział, że każde równanie, jakie umieszczę w książce, zmniejszy liczbę sprzedanych
egzemplarzy o połowę. Postanowiłem wobec tego, że nie będzie żadnych równań. W końcu jednak użyłem
jednego: jest to słynny wzór Einsteina
E
=m
c
2
.
Mam nadzieję, że nie odstraszy on połowy moich
potencjalnych czytelników.
Pecha w życiu miałem tylko pod jednym względem: zachorowałem na ALS, czyli stwardnienie zanikowe
boczne. Poza tym jestem szczęściarzem. Pomoc i wsparcie, jakie otrzymuję od mojej żony, Jane, oraz
dzieci: Roberta, Lucy i Tima, umożliwiły mi prowadzenie w miarę normalnego życia i odniesienie sukcesów
zawodowych. Miałem szczęście, że wybrałem fizykę teoretyczną, ponieważ polega ona na czystym my-
śleniu, a zatem inwalidztwo nie było poważnym utrudnieniem w jej uprawianiu. Bardzo pomocni byli mi
zawsze wszyscy, bez wyjątku, moi koledzy.
W pierwszym, “klasycznym" okresie mojej kariery zawodowej współpracowałem głównie z Rogerem
Penrose'em, Robertem Gerochem, Bran-donem Carterem i George'em Ellisem. Jestem im bardzo
wdzięczny za pomoc i wspólnie osiągnięte rezultaty. Wyniki uzyskane w tym okresie przedstawione są w
książce
The Large Scalę Structure of Spacetime (Wieloskalowa struktura czasoprzestrzeni),
którą
napisałem wspólnie z Ellisem w 1973 roku. Nie namawiam czytelników do szukania w niej dodatkowych
informacji: jest w najwyższym stopniu techniczna i zupełnie nieczytelna. Mam nadzieję, że dzisiaj potrafię
pisać w sposób bardziej zrozumiały.
W drugim, “kwantowym" okresie mojej pracy, od 1974 roku, współpracownikami moimi byli przede
wszystkim Gary Gibbons, Don Page i Jim Hartle. Zawdzięczam wiele im, a także moim doktorantom, którzy
pomagali mi w pracy i w sprawach praktycznych. Konieczność dotrzymania kroku własnym studentom była
dla mnie zawsze znakomitym stymulatorem i, mam nadzieję, uchroniła mnie przed popadnięciem w rutynę.
W pisaniu tej książki pomógł mi bardzo Brian Whitt, jeden z moich studentów. W 1985 roku, po napisaniu
pierwszej jej wersji, złapałem zapalenie płuc i w wyniku tracheotomii utraciłem głos. Ponieważ nie mogłem
prawie zupełnie porozumiewać się z innymi ludźmi, straciłem nadzieję, że zdołam książkę dokończyć. Brian
nie tylko pomógł mi ją poprawić, ale nakłonił mnie także do wypróbowania programu komunikacyjnego
zwanego Ośrodkiem Życia, podarowanego przez Walta Woltosza z przedsiębiorstwa Words Plus Inc., z
Sunnyvale w Kalifornii. Używając tego programu, mogę pisać książki i artykuły, a z pomocą syntetyzatora
mowy ofiarowanego przez Speech Plus, też z Sunnyvale, mogę również rozmawiać z ludźmi. David Mason
zamontował syntetyzator i mały komputer na moim fotelu na kółkach. Dzięki temu systemowi mogę teraz
porozumiewać się z ludźmi lepiej niż przed utratą głosu. Wiele osób radziło mi, jak poprawić pierwszą
wersję tej książki. W szczególności Peter Guzzardi, redaktor z wydawnictwa Bantam Books, przysyłał całe
strony pytań i komentarzy dotyczących kwestii, których, jego zdaniem, nie wyjaśniłem należycie. Muszę
przyznać, że bardzo mnie zirytowała ta długa lista proponowanych poprawek, ale to on miał rację: jestem
pewien, że książka wiele zyskała dzięki jego uporowi. Jestem bardzo zobowiązany moim asystentom:
Colinowi William-sowi, Davidowi Thomasowi i Raymondowi Laflamme'owi, moim sekretarkom: Judy Fella,
Ann Ralph, Cheryl Billington i Sue Masey, oraz zespołowi opiekujących się mną pielęgniarek. Moja praca
nie byłaby możliwa, gdyby koszty badań i wydatki medyczne nie zostały pokryte przez Gonville i Caius
College, Radę Badań Naukowych i Inżynieryjnych, oraz przez fundacje Leverhulme' a, McArthura, Nuffielda
i Ralpha Smitha. Jestem im bardzo wdzięczny.
20 października 1987 r.
Stephen Hawking
WPROWADZENIE
Zajęci naszymi codziennymi sprawami nie rozumiemy niemal nic z otaczającego nas świata. Rzadko
myślimy o tym, jaki mechanizm wytwarza światło słoneczne, dzięki któremu może istnieć życie, nie
zastanawiamy się nad grawitacją, bez której nie utrzymalibyśmy się na powierzchni Ziemi, lecz
poszybowalibyśmy w przestrzeń kosmiczną, nie troszczymy się też o stabilność atomów, z których
jesteśmy zbudowani. Z wyjątkiem dzieci (które nie nauczyły się jeszcze, że nie należy zadawać ważnych
pytań) tylko nieliczni spośród nas poświęcają dużo czasu na rozważania, dlaczego przyroda jest taka, jaka
jest, skąd się wziął kosmos i czy istniał zawsze, czy pewnego dnia kierunek upływu czasu się odwróci i
skutki wyprzedzać będą przyczyny oraz czy istnieją ostateczne granice ludzkiej wiedzy. Spotkałem nawet
takie dzieci, które chciały wiedzieć, jak wyglądają czarne dziury, jaki jest najmniejszy kawałek materii,
dlaczego pamiętamy przeszłość, a nie przyszłość, jak obecny porządek mógł powstać z pierwotnego
chaosu, i dlaczego istnieje wszechświat.
W naszym społeczeństwie większość rodziców i nauczycieli wciąż jeszcze odpowiada na takie pytania
wzruszeniem ramion lub odwołuje się do słabo zapamiętanych koncepcji religijnych. Wielu czuje się nie-
swojo, borykając się z pytaniami tego rodzaju, gdyż niezwykle wyraźnie obnażają one ograniczenia naszej
wiedzy.
Ale nauka i filozofia w znacznym stopniu zawdzięczają swe istnienie takim właśnie pytaniom. Stawia je
coraz większa liczba dorosłych i niektórzy dochodzą czasami do zdumiewających odpowiedzi. Równie od-
legli od atomów i gwiazd rozszerzamy granice poznania tak, by objąć nimi i to, co najmniejsze i to, co
najdalsze.
Wiosną 1974 roku, na dwa lata przed lądowaniem sondy Yiking na Marsie, uczestniczyłem w spotkaniu
zorganizowanym przez Królewskie Towarzystwo Naukowe w Londynie, na którym zastanawialiśmy się, jak
szukać życia w kosmosie. W czasie przerwy zauważyłem, że w sąsiedniej sali zebrało się o wiele
liczniejsze grono. Wszedłem tam wiedziony ciekawością. Wkrótce zdałem sobie sprawę, że przyglądam się
staremu rytuałowi: przyjmowano nowych członków do Królewskiego Towarzystwa, jednej z najstarszych
organizacji naukowych na świecie. W pierwszym rzędzie młody człowiek w fotelu na kółkach bardzo powoli
wpisywał swoje nazwisko do księgi, w której, na jednej z pierwszych stron, widnieje podpis Izaaka
Newtona. Kiedy wreszcie skończył, rozległy się głośne oklaski; Stephen Hawking był już wtedy postacią
legendarną.
Obecnie Hawking jest Lucasian Professor of Mathematics na Uniwersytecie w Cambridge. Przed nim tytuł
ten należał między innymi do Newtona i P.A.M. Diraca, dwóch słynnych badaczy zjawisk w wielkich i
małych skalach. Jest ich godnym następcą.
Krótka historia czasu,
pierwsza książka Hawkinga dla laików,
powinna z wielu względów spodobać się szerokim kręgom czytelników. W równym stopniu co bogata
zawartość książki powinna ich zainteresować fascynująca możliwość poznania dróg, którymi biegnie myśl
jej autora. Znajdziemy w niej przedstawione z niezwykłą jasnością problemy, z którymi zmaga się dzisiejsza
fizyka, astronomia, kosmologia; znajdziemy w niej również świadectwa odwagi.
Jest to wreszcie książka o Bogu..., a raczej o jego nieobecności. Słowo “Bóg" często pojawia się na tych
stronicach. Hawking usiłuje
znaleźć
odpowiedź na słynne pytania Einsteina, czy Bóg miał swobodę w
tworzeniu wszechświata. Próbuje, jak sam stwierdza wprost, zrozumieć umysł Boży. To sprawia, że
konkluzja — przynajmniej obecna — jest tym bardziej zaskakująca: wszechświat nie ma granic w prze-
strzeni, nie ma początku i końca w czasie, nie ma też w nim nic do zrobienia dla Stwórcy.
Carl Sagan
Comell University
Ithaca, Nowy York
Rozdział 1
NASZ OBRAZ WSZECHŚWIATA
Pewien bardzo znany uczony (niektórzy twierdzą, że był to Bertrand Russell) wygłosił kiedyś popularny
odczyt astronomiczny. Opowiadał, jak Ziemia obraca się dookoła Słońca, a ono z kolei kręci się wokół
środka wielkiego zbiorowiska gwiazd, zwanego naszą Galaktyką. Pod koniec wykładu w jednym z
końcowych rzędów podniosła się niewysoka, starsza pani i rzekła: “Wszystko, co pan powiedział, to bzdura.
Świat jest naprawdę płaski i spoczywa na grzbiecie gigantycznego żółwia". Naukowiec z uśmieszkiem
wyższości spytał: “A na czym spoczywa ten żółw?" Starsza pani miała gotową odpowiedź: “Bardzo pan
sprytny, młody człowieku, bardzo sprytny, ale jest to żółw na żółwiu i tak do końca!"
Dla większości ludzi obraz świata jako nieskończonej wieży z żółwi może się wydać śmieszny, ale czemu
właściwie uważamy, że sami wiemy lepiej? Co wiemy o wszechświecie i jak się tego dowiedzieliśmy? Jak
wszechświat powstał i dokąd zmierza? Czy wszechświat miał początek, a jeśli tak, to co było przedtem?
Osiągnięcia fizyki ostatnich lat, umożliwione przez fantastyczny rozwój techniki, sugerują pewne
odpowiedzi na te stare pytania. Kiedyś nasze odpowiedzi będą się wydawały równie oczywiste, jak
oczywiste jest dla nas, że Ziemia obraca się wokół Słońca — albo równie śmieszne jak pomysł wieży z
żółwi. Tylko czas (czymkolwiek on jest) pokaże, ile są one warte.
Już 340 lat przed Chrystusem grecki filozof Arystoteles w swej książce
O niebie
potrafił przedstawić dwa
dobre argumenty na poparcie twierdzenia, że Ziemia jest kulą, a nie płaszczyzną. Po pierwsze, Arystoteles
zdawał sobie sprawę, że zaćmienia Księżyca powoduje Ziemia, zasłaniając Słońce. Cień Ziemi na Księżycu
jest zawsze okrągły, co byłoby uzasadnione tylko wtedy, jeśli Ziemia byłaby kulą. Gdyby Ziemia była pła-
skim dyskiem, jej cień na ogół byłby wydłużony i eliptyczny, chyba że zaćmienie zdarza się zawsze wtedy,
gdy Słońce znajduje się dokładnie nad środkiem dysku. Po drugie, dzięki swym podróżom Grecy wiedzieli,
że jeśli Gwiazdę Polarną obserwuje się z rejonów południowych, to widać ją niżej nad horyzontem niż
wtedy, gdy obserwator znajduje się na północy. (Ponieważ Gwiazda Polarna leży nad biegunem
północnym, pojawia się ona dokładnie nad głową obserwatora stojącego na biegunie, obserwator na
równiku widzi ją natomiast dokładnie na horyzoncie). Znając różnicę położenia Gwiazdy Polarnej na niebie,
gdy obserwuje się ją w Egipcie i w Grecji, Arystoteles oszacował nawet, że obwód Ziemi wynosi 400 000
stadionów. Nie wiemy, ilu metrom dokładnie odpowiadał jeden stadion, ale prawdopodobnie było to około
180 metrów. Jeśli tak, to Arystoteles popełnił błąd: podany
przezeń
obwód Ziemi jest dwa razy większy niż
przyjmowany przez nas. Grecy znali i trzeci argument przemawiający za kulistością Ziemi: gdyby Ziemia nie
była kulą, to czemu najpierw widzielibyśmy pojawiające się nad horyzontem żagle statków, a dopiero
później ich kadłuby?
Arystoteles uważał, że Ziemia spoczywa, a Słońce, Księżyc, planety i gwiazdy poruszają się wokół niej po
kołowych orbitach. Przekonanie to wyrastało z jego poglądów religijno-filozoficznych — zgodnie z nimi
Ziemia stanowiła środek wszechświata, a ruch kołowy był ruchem najbardziej doskonałym. W drugim wieku
Ptolemeusz rozwinął te idee i sformułował pełny model kosmologiczny. Według niego Ziemia znajdowała
się w środku wszechświata i była otoczona ośmioma sferami niebieskimi, które unosiły Księżyc, Słońce,
gwiazdy i pięć znanych wtedy planet (Merkury, Wenus, Mars, Jowisz i Saturn — rys. 1). Aby wyjaśnić
skomplikowany ruch planet, Ptolemeusz zakładał, że poruszają się one po mniejszych kołach, których
środki przymocowane są do właściwych sfer. Sfera zewnętrzna zawierała gwiazdy stałe, których wzajemne
położenie nie zmieniało się, ale które obracały się wspólnie po niebie. Co leżało poza sferą gwiazd stałych,
nigdy nie zostało w pełni wyjaśnione, lecz z pewnością obszar ten nie należał do części wszechświata
dostępnej ludzkim obserwacjom.
Model Ptolemeuszowski pozwalał na w miarę dokładne przewidywanie położeń ciał niebieskich na niebie.
Aby jednak osiągnąć tę dokładność, Ptolemeusz musiał przyjąć, iż Księżyc porusza się po takiej orbicie, że
gdy znajduje się najbliżej Ziemi, jego odległość od niej jest dwukrotnie mniejsza, niż gdy znajduje się
najdalej od Ziemi.
Oznacza
to, że Księżyc czasem powinien wydawać się dwa razy większy niż kiedy indziej! Ptolemeusz
zdawał sobie sprawę z tego problemu, ale mimo to jego model został ogólnie zaakceptowany, choć nie
przez wszystkich. Kościół chrześcijański uznał go za obraz wszechświata zgodny z Pismem Świętym,
ponieważ jego wielkim plusem było pozostawienie poza sferą gwiazd stałych wiele miejsca na niebo i piekło.
Znacznie prostszy model zaproponował w 1514 roku polski ksiądz Mikołaj Kopernik. (Początkowo, zapewne
obawiając się zarzutu herezji, Kopernik rozpowszechniał swój model, nie ujawniając, że jest jego twórcą).
Według Kopernika w środku wszechświata znajduje się nieruchome Słońce, a Ziemia i inne planety
poruszają się — wokół niego — po kołowych orbitach. Minął niemal wiek, nim model Kopernika został
potraktowany poważnie. Wtedy dopiero dwaj astronomowie — Niemiec, Johannes Kepler, i Włoch,
Galileusz, zaczęli propagować teorię Kopernika, mimo iż orbity obliczone na jej podstawie nie w pełni
zgadzały się z obserwacjami. Śmiertelny cios zadał teorii Arystotelesa i Ptolemeusza w 1609 roku Galileusz,
który rozpoczął wtedy obserwacje nocnego nieba za pomocą dopiero co wynalezionego przez siebie
teleskopu. Patrząc na Jowisza, Galileusz odkrył, że jest on otoczony przez kilka poruszających się wokół niego
satelitów, czyli księżyców. Wynikało z tych obserwacji, że nie wszystkie ciała niebieskie muszą poruszać się
bezpośrednio wokół Ziemi, jak uważali Arystoteles i Pto-lemeusz. (Oczywiście, można było nadal utrzymywać, że
Ziemia spoczywa w środku wszechświata, a księżyce Jowisza poruszają się naprawdę wokół niej, po bardzo
skomplikowanej drodze, stwarzając tylko wrażenie, że okrążają Jowisza. Teoria Kopernika była jednak o wiele
prostsza). W tym samym czasie Kepler poprawił teorię Kopernika, sugerując, że planety poruszają się po orbitach
eliptycznych, a nie kołowych (elipsa to wydłużone koło). Po tym odkryciu przewidywane orbity planet zgadzały się
wreszcie z obserwacjami.
Dla Keplera orbity eliptyczne były tylko hipotezą
(ad hoc)
i w dodatku odpychającą, ponieważ elipsy były w
oczywisty sposób mniej doskonałe niż koła. Ich zgodność z doświadczeniem stwierdził niemal przez przypadek i
nigdy nie udało mu się pogodzić tego odkrycia z jego własną tezą, że planety są utrzymywane na orbitach przez
siły magnetyczne. Wyjaśnienie przyszło znacznie później, w roku 1687, kiedy Sir Izaak Newton opublikował
Philosophiae Naturalis Principia Mathema-tica (Matematyczne zasady filozofii przyrody),
zapewne najważniejsze
dzieło z zakresu nauk ścisłych, jakie zostało kiedykolwiek napisane. Newton zaproponował w nim nie tylko teorię
ruchu ciał w przestrzeni i czasie, ale rozwinął również skomplikowany aparat matematyczny potrzebny do analizy
tego ruchu. Sformułował także prawo powszechnej grawitacji, zgodnie z którym dowolne dwa ciała we
wszechświecie przyciągają się z siłą, która jest tym większa, im większe są masy tych ciał i im mniejsza jest
odległość między nimi. To ta właśnie siła powoduje spadanie przedmiotów na ziemię. (Opowieść o tym, jakoby
inspiracją dla Newtona stało się jabłko, które spadło mu na głowę, jest niemal na pewno apokryfem. Newton
wspomniał tylko, że pomysł powszechnej grawitacji przyszedł mu do głowy, gdy “siedział w kontemplacyjnym
nastroju" i “jego umysł został pobudzony upadkiem jabłka"). Następnie Newton wykazał, że zgodnie z owym
prawem grawitacji Księżyc powinien poruszać się po elipsie wokół Ziemi, zaś Ziemia i inne planety powinny
okrążać Słońce również po eliptycznych orbitach.
Model Kopernika nie zawierał już niebieskich sfer Ptolemeusza, a wraz z nimi zniknęła idea, że wszechświat ma
naturalną granicę. Ponieważ wydaje się, że “stałe gwiazdy" nie zmieniają swych pozycji, jeśli pominąć ich rotację
na niebie, wynikającą z obrotu Ziemi wokół swej osi, przyjęto jako w pełni naturalne założenie, że są to obiekty
podobne do Słońca, tyle że znacznie bardziej od nas oddalone.
Newton zdawał sobie sprawę, że zgodnie z jego teorią grawitacji gwiazdy powinny przyciągać się wzajemnie;
należało więc sądzić, że nie mogą one pozostawać w spoczynku. Czy wszystkie one nie powinny więc zderzyć
się ze sobą w pewnej chwili? W napisanym w 1691 roku liście do Richarda Bentleya, innego wybitnego myśliciela
tych czasów, Newton argumentował, że tak stałoby się rzeczywiście, gdyby liczba gwiazd była skończona i jeśli
byłyby one rozmieszczone w ograniczonym obszarze. Jeśli natomiast nieskończenie wielka liczba gwiazd jest
rozmieszczona mniej więcej równomiernie w nieskończonej przestrzeni, to nie istnieje żaden centralny punkt, w
którym mogłoby dojść do owego zderzenia.
Wywód ten stanowi przykład pułapki, w jaką można wpaść, dyskutując o nieskończoności. W nieskończonym
wszechświecie każdy punkt może być uznany za środek, ponieważ wokół niego znajduje się nieskończenie wiele
gwiazd. Poprawne podejście do zagadnienia — co stwierdzono znacznie później — polega na rozważeniu
najpierw skończonego układu gwiazd, które spadają na środek tego układu, i postawieniu następnie pytania, co
się zmieni, jeśli układ otoczymy dodatkowymi gwiazdami równomiernie rozłożonymi w przestrzeni. Zgodnie z
prawem ciążenia Newtona dodatkowe gwiazdy w ogóle nie wpłyną na ruch gwiazd wewnątrz wyróżnionego
obszaru, te zatem spadać będą ku środkowi z nie zmienioną prędkością. Możemy dodawać tyle gwiazd, ile nam
się podoba, i nie zapobiegnie to ich spadnięciu do punktu centralnego. Dziś wiemy, że nie da się skonstruować
statycznego modelu nieskończonego wszechświata, w którym siła ciążenia jest zawsze przyciągająca.
Warto zastanowić się przez chwilę nad panującym aż do XX wieku klimatem intelektualnym, który sprawił, że nikt
wcześniej nie wpadł na pomysł rozszerzającego się lub kurczącego wszechświata. Przyjmowano powszechnie,
że wszechświat albo istniał w niezmiennym stanie przez całą wieczność, albo został stworzony w obecnym
kształcie w określonej chwili w przeszłości. Przekonanie to, być może, wywodziło się z ludzkiej skłonności do
wiary w wieczyste prawdy, a może też znajdowano pociechę w myśli, że choć pojedyncze osoby starzeją się i
umierają, to jednak wszechświat jest wieczny i niezmienny.
Nawet ci, którzy zdawali sobie sprawę z tego, że zgodnie z Newtonowską teorią grawitacji wszechświat nie mógł
być statyczny, nie wpadli na pomysł, że mógłby się on rozszerzać. Zamiast tego usiłowali oni zmienić teorię,
przyjmując, że siła ciążenia między bardzo odległymi ciałami jest odpychająca. Nie zmieniłoby to w zasadzie ich
obliczeń ruchu planet, ale umożliwiłoby istnienie nieskończonych układów gwiazd w stanie równowagi:
przyciąganie pomiędzy bliskimi gwiazdami byłoby zrównoważone odpychaniem pochodzącym od gwiazd od-
ległych. Jednakże — jak wiemy to obecnie — nie byłaby to równowaga stała — jeśliby gwiazdy w pewnym
obszarze zbliżyły się choćby nieznacznie do siebie, powodując wzmocnienie sił przyciągających, umożliwiłoby to
pokonanie sił odpychających i w efekcie gwiazdy runęłyby na siebie. Z drugiej strony, jeśli gwiazdy oddaliłyby się
nieco od siebie, to siły odpychające przeważyłyby nad przyciągającymi i spowodowałyby dalszy wzrost odległości
między gwiazdami.
Wysunięcie kolejnego zarzutu przeciwko modelowi nieskończonego i statycznego wszechświata przypisuje się
zazwyczaj niemieckiemu filozofowi Heinrichowi Olbersowi, który sformułował go w 1823 roku. Faktem jest, że już
różni współcześni Newtonowi badacze zwracali uwagę na ten problem, a Olbers nie był nawet pierwszym, który
zaproponował sposób jego rozwiązania. Dopiero jednak po artykule Olbersa zwrócono nań powszechnie uwagę.
Trudność polega na tym, że w nieskończonym i statycznym wszechświecie, patrząc niemal w każdym kierunku,
powinniśmy natknąć się wzrokiem na powierzchnię gwiazdy. Dlatego całe niebo powinno być tak jasne jak
Słońce, nawet w nocy. Olbers wyjaśniał ten paradoks osłabieniem światła odległych gwiazd wskutek pochłaniania
go przez materię znajdującą się między źródłem i obserwatorem. Gdyby jednak tak rzeczywiście było, to
temperatura pochłaniającej światło materii wzrosłaby na tyle, że materia świeciłaby równie jasno jak gwiazdy.
Jedynym sposobem uniknięcia konkluzji, że nocne niebo powinno być tak samo jasne jak powierzchnia Słońca,
byłoby założenie, iż gwiazdy nie świeciły zawsze, ale zaczęły promieniować w pewnej chwili w przeszłości. W tym
wypadku pochłaniająca światło materia mogła nie zdążyć się podgrzać do odpowiedniej temperatury albo światło
odległych gwiazd mogło do nas jeszcze nie dotrzeć. W ten sposób dochodzimy do pytania, co mogło
spowodować, że gwiazdy zaczęły się świecić.
Dyskusje na temat początku wszechświata rozpoczęły się, rzecz jasna, znacznie wcześniej. Wedle wielu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • smichy-chichy.xlx.pl


  •  Podobne
     : Strona Główna
     : 00-00 History of Russia, ●History of Russia
     : Łatwa kuchnia indyjska (odc. 002) Paneer - indyjski twaróg, Przepisy różne
     : Łatwa kuchnia indyjska (odc. 006) Pilaw z leśnymi grzybami, Przepisy różne
     : 00. Polish Energy Policy 2030, Efektywność energetyczna (www.negawaty.pl)
     : [Web] GT-S8500 UM Open Polish Rev.1.0 100625, Instrukcje
     : -UP-BY-MexeS-, MUZYKA, Mix Rozne Okresy
     : 01(1), Motoryzacja rozne
     : [MacFarland] Medieval Armies and Weapons in Western Europe - An Illustrated History (OCR-Ogon), Armours
     : 005 Japanese Castles 1540-1640 (OCR) [1841764299], Japonia, Historia wojskowości japońskiej
     : 00. Urzędowy wykaz miejscowości w Polsce - 2012 r, HISTORIA [fakty], 02. POLSKA
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • resekcja.pev.pl
  •  . : : .
    Copyright (c) 2008 póki będą na świecie książki, moje szczęście jest zabezpieczone. | Designed by Elegant WPT