Światła faraonów, txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Peter Krassa Reinhard Habeck „Światło Faraonów - najwyższe technologie i prąd elektryczny w starożytnym Egipcie” przełożyła: Elżbieta Ptaszyńska - Sadowska Copyright © for the Polish edition and translation by Agencja Wydawnicza URAEUS, Gdynia 1995 Niesiemy nowe nie po to, by mącić umysły, lecz by je oświecać; nie po to, by niszczyć naukę, lecz by ją prawdziwie podbudować. (Galileusz, 1564 - 1642) Spis treści Słowo wstępne I. Cud z kamienia II. Zagadka Chefrena III. Tysiąclecia przed Edisonem IV. Władcy Synaju V. Pionierzy, badacze, rabusie VI. Dendera wzywa VII. Bóg zstąpił z nieba VIII. Skrzydlata tarcza słoneczna IX. Feniks z Heliopolis X. Testament XI. Dendera przemawia! XII. On przyniósł światło Posłowie Słowo wstępne Światło rozjaśniające ciemność Pomieszczenie, w jakim się znaleźliśmy, zalegały ciemności, które z powodzeniem można by określić mianem „egipskich”. Nikt nie przeczuwał, że za chwilę stanie się coś tak nieprawdopodobnego. Wydarzenia, jakie tu nastąpiły, były dla nas całkowitym zaskoczeniem. Nagle przestrzeń wypełniła się przypominającym błyskawice światłem, które wśród niesamowitych trzasków, niczym ognie św. Elma, układało się w powyginane gałęzie. Następnie między obydwoma końcami dużej szklanej kolby zaczął wić się znienacka wąski ognik, wydając jednocześnie syczący dźwięk, przypominający odgłos jadowitego węża. Pomieszczenie zalało się jasnym blaskiem, w którym na kilka sekund widoczne stały się zarysy umieszczonej w labolatorium aparatury. Jak płonący dywan albo jaskrawo świecąca skóra ładunek elektryczny wypełniał od wewnątrz szklane ścianki gruszkowatego przyrządu. Wszystko dookoła pogrążone było w widmowym, niebieskawym świetle. Obserwowaliśmy to osobliwe zdarzenie w całkowitym milczeniu, niezdolni do jakiejkolwiek reakcji. Choć nikt z nas nie spodziewał się takiego wyniku eksperymentu, wszelkie nasze przypuszczenia potwierdziły się: korzystanie z energii elektrycznej nie było bynajmniej odkryciem dopiero co minionego stulecia. To nie Duńczyk Hans Christian Oerstedt (1777 - 1851), nie Anglik Michael Faraday (1791 - 1867) i nie Amerykanin Thomas Alva Edison (1847 - 1931) byli pionierami w tej dziedzinie - wiedzę o istnieniu energii elektrycznej i umiejętność jej zastosowania egipscy kapłani posiadali już wiele tysięcy lat temu. Już oni potrafili uczynić z nocy dzień, rozświetlić ciemne pomieszczenia. I to nie tylko za pomocą prymitywnych pochodni, lamp oliwnych czy naftowych. Stosowane przez nich źródło światła już w tamtych czasach opierało się na - elektryczności. Hipotezę tę potwierdzają zarówno przekazy plastyczne, jak i pisemne, które dostarczają dowodów na to, iż wysocy słudzy egipskiej świątyni na długo przed naszą erą potrafili wykorzystać istniejące w przyrodzie możliwości. Gdy na naszym kontynencie nie było jeszcze nawet śladów cywilizacji, gdy ogromne połacie Europy leżały pod pokrywą lodu, w kraju nad Nilem rozkwitała wysoka kultura. Czyją to było zasługą, dowiadujemy się od greckiego historyka i dziejopisarza Herodota. Gdy w 440r. p.n.e. odwiedził on dolinę Nilu, kapłani ówczesnego imperium faraonów opowiedzieli mu o wydarzeniach z zamierzchłej przeszłości swego kraju, kiedy to Egiptem zawładneli bogowie o ludzkiej postaci. Herodot przyjął to ze zdumieniem. O jakich „bogów” mogło chodzić? Jeden z nich cieszył się wyraźnie szczególnymi względami. Nosił imię „Dehuti” albo Tot. Przez starożytnych Greków czczony był jako „Hermes Trismegistos” (po trzykroć wielki Hermes). Informacje na temat Tota zawarte w przekazach są dość osobliwe, nikt bowiem nie widział go nigdy w jego właściwej postaci. Zawsze występował „zamaskowany”, przyjmując wygląd pawiana lub ibisa. Mimo to spotkał się z falą sympatii i kultu (zgodnie z legendą, niebiańskiego pochodzenia), która w równym stopniu objęła lud i kapłanów. Tot wyróżniał się wręcz uniwersalnymi umiejętnościami. Współcześni mu widzieli w nim boga mądrości i nauk. Wzniesiona ku jego czci świątynia w Hermopolis co prawda już nie istnieje, podobnie jak i samo miasto, jednakże inne liczne miejsca kultu, które (jak piramidy) przetrwały tysiąclecia, świadczą o szczególnej pozycji tego bóstwa. Na przykład Dendera. Jest to świątynia bogini Hathor, budowla nie mająca sobie równych. Potężna, nad powierzchnią pustyni wznosi się zaledwie w dwóch piątych; znacznie większa część budowli znajduje się pod ziemią. Podzielona na trzy kondygnacje, posiada w sumie dwanaście krypt zdobnych w niepowtarzalne płaskorzeźby. W następstwie różnych przykrych okoliczności zwiedzającym udostępniona jest obecnie tylko jedna z nich, ale doprawdy warto ją zobaczyć. I choć samo przebywanie w wąskim i dusznym pomieszczeniu nie jest ani przyjemne, ani wygodne, to jednak znajdujące się tu zabytki - zagadkowe rysunki na ścianach pełne osobliwych wizerunków, a wśród nich konstrukcje podobne do żarówki, zdające się zawierać wszystko to, co niezbędne dla wytworzenia energii elektrycznej - w pełni rekompensują wszelkie niedogodności. Z wielką wnikliwością zajęliśmy się tą tajemniczą spuścizną, wielokrotnie odwiedzając świątynię bogini Hathor, i dzisiaj jesteśmy głęboko przekonani, że udało nam się natrafić na źródło wiedzy, które to, co niewiarygodne, czyni prawdopodobnym: w murach Dendery rozwikłano tajemnicę elektryczności i znaleziono sposób, by wykorzystać ją dla własnych celów. Jednakże kapłani egipscy byli odkrywcami tej światłodajnej energii w równie małym stopniu jak później Oerstedt, Faraday czy Edison. Chwała za to należy się bowiem bóstwu imieniem Tot. Jemu, którego geniusz i umiejętności wykorzystania niezwykłych zdolności doprowadziły do odkrycia źródła światła, uważanego przez najwyższych kapłanów za święte i strzeżonego przez tysiąclecia jako wiedza tajemna. Prąd elektryczny! O nim, a także o tym, któremu należy się wdzięczność za to odkrycie, chcemy tu opowiedzieć - o bogu Tocie, którego pochodzenie skrywają ciemności. Czy przybył z Atlantydy? Z gwiazd? Czy był człowiekiem - czy pozaziemską istotą? I. Cud z kamienia „Naukowe poglądy archeologów nie są dla mnie nietykalną świętością. To, co przez długi czas uznawano za obowiązującą interpretację, wcale nie musi być słuszne także dzisiaj czy jutro!”. Te obrazoburcze słowa, które usłyszeliśmy w czasie naszego ostatniego pobytu w Egipcie, były dla nas ogromnym zaskoczeniem, tym bardziej że padły one z ust cieszącej się uznaniem uczonej, wykładającej gościnnie na Uniwerstytecie Kairskim. Graniczyło to niemal z upadkiem Wschodu... Pani Chirine Akila - bo o niej tu mowa - jest doświadczonym egiptologiem. Mimo podeszłego wieku rok w rok oprowadza swoich podopiecznych po starych świątyniach i ruinach miast, chętnie dzieląc się z nimi swą wiedzą. Rozmowy z obcokrajowcami, chcącymi poznać zabytki starożytnego Egiptu, nie sprawiają jej najmniejszej trudności, albowiem ta energiczna, siedemdziesięcioletnia kobieta włada doskonale niemieckim, angielskim i francuskim. Najbardziej jednak zadziwiła nas jej gotowość do dyskusji na temat wszelkich, choćby najbardziej niedorzecznie brzmiących, spekulacji dotyczących istnienia i powstania kultury egipskiej. Nie oznacza to bynajmniej, że była skłonna zaakceptować je bez zastrzeżeń. Także i nam zalecała pewną dozę sceptycyzmu wobec fantastycznej hipotezy o rzekomych umiejętnościach jej przodków. Mimo to odbyliśmy z nią wiele gorących dyskusji, zakończonych wreszcie zaskakującym wyznaniem naszej przewodniczki, które spowodowało, iż z żalem rozstawaliśmy się z tą mądrą i tolerancyjną kobietą. Przy pożegnaniu bowiem oświadczyła: „Ostatnio zadaję sobie wiele pytań i chcę rozmawiać z ludźmi, którzy pomogą mi w ich rozwikłaniu. Będę szukać odpowiedzi...” Jednakże w jednej sprawie pani Akila doszła już, jak się zdaje, do dosyć osobliwego przekonania. Chodzi o sposób budowy piramid. Po bardzo żywej dyskusji na ten temat nasza przewodniczka wyjawiła nam swoją opinię. Trzeba przyznać, że byliśmy zaskoczeni, nie spodziewając się tak kontrowersyjnego punktu widzenia. A oto i jej słowa, wypowiedziane pewnym tonem: „Jeśli o mnie chodzi, żadna z tradycyjnych teorii dotyczących budowy piramid z Gizy nie jest realna. Opisywane przez nie prymitywne metody zafałszowują tylko niewyobrażalną dla nas wiedzę techniczną i umiejętności. Świadczy o tym chociażby niepowodzenie japońskiego eksperymentu z 1978 r...” Piramida strajkuje A co zdarzyło się wtedy, czyli licząc od dzisiaj, szenaście lat temu? Otóż w roku 1978 grupa naukowców pod kierunkiem wykładowcy tokijskiego Uniwerstytetu Waseda, prof. Sakuji Yoshimury, postawiła sobie za cel dostarczenie dowodów na prawdziwość jednego z „dogmatów” egiptologii, dotyczącego budowy piramid. W oparciu o te założenia przeprowadzony został eksperyment, który wywołał ogromny rezonans i zainteresowanie w świecie. Oto w Gizie, w pobliżu piramid i osamotnionej postaci tajemniczego sfinksa, owego znanego powszechnie symbolu znad Nilu, brygada tutejszych robotników podjęła prace nad odtworzeniem staroegipskich metod budowy. Obiekt ich wysiłków miał jednak w porównaniu z monumentalnymi wzorcami z dawnej epoki nadzwyczaj skromne wymiary. Zgodnie z projektem, wysokość tej piramidy miała wynosić dwanaście metrów - chodziło zatem o miniaturkę. Pomiędzy robotnikami przemykali w zaaferowaniu mężczyźni, odróżniający się od spoconych Egipcjan nie tylko melodią języką, ale i wyglądem. Byli to towarzyszący profesorowi archeolodzy i inżynierowie z Dalekiego Wschodu. Sakuji Yoshimura założył sobie, że wznosząc swój model piramidy, zrekonsturuje metodę budowy stosowaną przez starożytnych Egipcjan. Nie chodziło mu jednak wyłącznie o zaprezentowanie techniki budowy zaakceptowanej powszechnie przez fachowe kręgi egiptologów. Przy tej okazji prof. Yoshimura chciał wykazać także absurdalność spekulacji współczesnych mu fantastów, zakładających technologiczne umiejętności przodków. Uważał bowiem, iż wie, jak budowano w epoce faraonów, tzn. przy użyciu drągów, lin i kołowrotów - w każdym razie ręcznie! Japoński uczony był tak przekonany o sukcesie swego eksperymentu, że bez wahania wyraził zgodę na zademonstrowanie go szerokiej publiczności. Z tego też powodu z ojczyzny profesora przybyli do Egiptu operatorzy jednej ze stacji telewizyjnych, by zarejestrować na taśmie każdą fazę budowy dwunastometrowej piramidy. Otrzymanie pozwolenia na jej wzniesienie od władz egipskich nie było wcale łatwe, akurat bowiem na punkcie własnej historii sfery rządowe są niezwykle wrażliwe. Urzędnicy kairskiego ministerstwa tak długo i nieufnie studiowali plany budowy, że w końcu dla uzyskania ich zgody trzeba było uciec się aż do interwencji dyplomatycznych. A jednak nie wszystko przebiegało tak, jak wyobrażali sobie Japończycy. Prace nad tą mini-budowlą po prostu nie posuwały się naprzód. W murze zarysowały się szczeliny i chociaż osiągnięto dopiero połowę planowanej wysokości, całą konstrukcję należało natychmiast podeprzeć z wszystkich czterech stron. Groziła bowiem zawaleniem! Na domiar złego przed zespołem archeologów zaczęły piętrzyć się kolejne problemy. Już samo choćby przetransportowanie kilkutonowych bloków skalnych z pobliskiego kamieniołomu okazało się niemożliwe do zrealizowania. Prymitywne drewniane wózki, przy użyciu których zamierzano przewieść materiał na plac budowy, nie wytrzymywały ciężaru kamieni. Jeszcze bardziej zaś skompromitowała całe przedsięwzięcie próba obrabiania wszystkich bloków w sposób ręczny. Zakłada się przecież, że tak właśnie postępowali prawdziwi budowniczowie piramid. Niestety i ta metoda również zawiodła. Toteż zby dotrzymać ustalonego terminu zakończenia eksperymentu, sfrustrowanemu profesorowi z Tokio nie pozostało nic innego, jak posłużyć się współczesnymi mu metodami. A zatem bloki skalne transportowano teraz na ciężarówkach, a potężne kamienie frezowano na miejscu, dzięki czemu można je było układać piętrowo jedne na drugich, zgodnie z ich kształtem. Ponieważ czas uciekał, postanowiono w końcu wprowadzić do akcji dźwigi, aby pomóc wyczerpanym do ostateczności egipskim robotnikom. Tego rządowi egipskiemu było już za wiele! Całe to przedstawienie przestało być dlań wiarygodne, w wyniku czego prof. Yoshimura otrzymał zakaz dalszej działalności. Nie ulegało wątpliwości, że w tamtych odległych czasach musiano posługiwać się innymi metodami. Czy takimi, o jakich mówi nam jedno ze starych arabskich źródeł? Czytamy w nim: „Gdy król budował piramidy, z dalekich kamieniołomów sprowadzano ogromne kamienie. Kładziono je na papirusowe liście, na których napisane były odpowiednie symbole. Następnie każdy z kamieni, uderzony pałeczką, przemierzał w powietrzu odcinek równy strzałowi z łuku. W ten sposób budulec docierał na miejsce, gdzie wznoszono piramidę.” Czyżby starożytni znali tajemnicę lewitacji - zniesienia praw ciążenia? Kto ją zbudował? Powierzchnia jej podstawy ma kształt kwadratu, każdy z boków mierzy 230 m. Licząc od podłoża w górę, piramida przypisywana faraonowi Cheopsowi ma 137 m wysokości. W konstrukcji pierwotnej była ona nawet o 12 m wyższa - jej wysokość wynosiła 140 m. To obecne obniżenie da się wytłumaczyć w prosty sposób: jak wiele historycznych obiektów w Egipcie i w innych rejonach, również ta, tzw. Wielka Piramida - niewątpliwie najbardziej wystawny pomnik wielkości faraonów - była obiektem licznych rabunków. Profanatorów piramid nęciło przede wszystkim złoto, użyte ze szczególną obfitością do ornamentacji tej budowli. Wydrapywano je więc chciwie z hieroglificznych znaków wyrytych w białych granitowych płytach, pokrywających ok. 2,3 mln bloków skalnych od dołu aż po sam czubek piramidy. Szczególne jednak zainteresowanie wzbudzał swego czasu ów boski symbol, ozdabiający pierwotnie czubek piramidy Cheopsa i posiadający specjalne znaczenie. Była to złota kula o średnicy kilku metrów, służąca kapłanom za piorunochron. Tego rodzaju urządzenia chroniły również inne obiekty kultu. Niestety, także i ten złoty emblemat padł ofiarą chciwości profanatorów piramid. Aby dostać się do złotego pyłu zawartego w inskrypcjach, rabusie zniszczyli stopniowo wszystkie płyty granitowe, rozbijając je na kawałki. To, co się uchowało, było już tylko „nagim” miejscem kultu epoki, która jeszcze dzisiaj okryta jest zasłoną tajemnicy. Ale mimo bezwzględnego wręcz zniszczenia Wielka Piramida pozostaje nadal tym, czym była na początku - budowlą o majestatycznej wielkości. Co wiemy o tym pomniku, zaliczanym do siedmiu cudów świata? Niestety tylko tyle, ile przekazał nam grecki filozof i historyk Herodot. Przebywając ok. 440 r. p.n.e. w kraju faraonów, spisał wszystko, czego dowiedział się od egipskich kapłanów. Czy jednak przekazano mu pełną prawdę o wiedzy tego kraju? Można mieć co do tego poważne wątpliwości. Jak bowiem wiadomo, posiadane przez kapłanów tajemne umiejętności były zazdrośnie strzeżone przed obcymi. Nie jest również pewne, kogo należy uznać za rzeczywistych budowniczych trzech wielkich piramid w Gizie. Nauka akademicka zgodna jest co do trzech faraonów: Cheopsa (Chufu), Chefrena i Mykerinosa . Jeśli chodzi o Cheopsa, egiptolodzy powołują się głównie na Herodota. Według jego relacji, władca ten na czterdzieści lat zakuł swój naród w niewolę i zmusił poddanych do wzniesienia ku jego chwale na terenie Gizy nad Nilem imponującego grobowca. Inni zaś kronikarze przypisują Cheopsowi/Chufu jedynie dwudziestotrzyletni okres panowania. Kto ma rację? Mimo że faraon Cheops uważany jest powszechnie za twórcę Wielkiej Piramidy, to jednak władca ten nie pozostawił po sobie niczego, co można byłoby uznać za świadectwo wielkich dokonań jego rządów. Również o jego synu Chefrenie nie ma w przekazach jakichkolwiek konstruktywnych informacji. Nie pozostawił potomności żadnych epokowych dzieł, podobnie jak Mykerinos, którego uważa się za twórcę najmniejszej z trzech budowli w Gizie. I choć to właśnie w przypisywanej mu piramidzie znaleziono jego sarkofag, brak jest przekonującego dowodu na to, iż władca ten rzeczywiście kazał wznieść ów monument, a nie „przywłaszczył” go sobie po prostu, jak uczynili to jego obaj poprzednicy. Za bardziej prawdopodobne należy uznać przypuszczenie, że trzy piramidy w Gizie powstały na długo przed objęciem władzy przez Cheopsa, Chefrena i Mykerinosa. Wiele środowisk ezoterycznych uważa niezmiennie wnętrza tych budowli za miejsca kultu religijnego. Jeden z najbardziej znanych przedstawicieli tych poglądów, Paul Brunton, opowiada w swej książce Tajemniczy Egipt ( Geheimnisvolles Ägypten , Zurych/Stuttgart 1966) o doświadczonych nocą w piramidzie Cheopsa mistycznych przeżyciach. Jego samotny pobyt w komnacie króla wymagał silnych nerwów, albowiem - jak twierdzi - w czasie spędzonych tam godzin nawiązały z nim kontakt duchy zmarłych kapłanów i wszelkie inne nocne zjawy. Niezależnie od tego, czy akceptuje się twierdzenia Bruntona, czy nie - nadal pozostaje tajemnicą, czemu naprawdę służyły niegdyś owe komnaty i sklepienia. Czy miały one, podobnie jak sama piramida Cheopsa, jakieś szczególne znaczenie? Na tropie zagadki Ostatnio w piramidzie Cheopsa japońsko-francuski zespół badaczy, złożony z fizyków i inżynierów, odkrył kolejne puste komory i podziemne sale. Ekipa naukowców, pod kierunkiem znanego nam już uczonego z tokijskiego Uniwerstytetu Waseda, prof. Sakuji Yoshimury, posłużyła się w swych poszukiwaniach najnowocześniejszymi komputerami, prowadząc dodatkowo pomiary przy użyciu najczulszych radarów. Dzięki tym elektronicznym urządzeniom badaczom udało się wytropić na zewnątrz piramidy - pod sfinksem - ogromną, dotychczas nie znaną pustą komorę. Odkryto ponadto, że idący z niej podziemny korytarz prowadzi wprost do sanktuarium faraona. Istnienie dalszych ukrytych pomieszczeń stwierdzono także w pobliżu tzw. „komory grobowej królowych”. Jedna z galerii przebiega w kierunku zachodnim. Zaskakujące i zupełnie nieoczekiwane przez naukowców wskazówki, sugerujące istnienie połączeń z nieznanymi pomieszczeniami, odkryto w pobliżu „komór próżniowych”, położonych powyżej pomieszczenia określanego jako „grobowiec królewski”. Ponieważ szczeliny przebiegają ze wschodu na zachód, egiptolodzy uważają za możliwe istnienie kolejnego pustego pomieszczenia, znajdującego się - według ich przypuszczeń – we wschodniej części budowli. Również za ścianami korytarza królowych stwierdzono liczne puste pomieszczenia, których wielkości nie udało się jeszcze określić. Pewne jest jedynie to, że znajduje się wśród nich wypełnione piaskiem wnętrze, kryjące szereg nieznanych przedmiotów i wiodące ku niższym regionom piramidy. Sam piasek zaś, który udało się wydobyć dzięki precyzyjnym wierceniom, a następnie poddać analizie laboratoryjnej, pochodzi bez wątpienia z epoki przedlodowcowej. Wykazuje on znaczną zawartość metali ciężkich. Co zadziwiające, piasek taki znaleziono nie w bezpośredniej bliskości piramidy, lecz sześć kilometrów na południe od niej. Można więc mniemać - zgodnie z raportem profesora - że piasek ów został przesiany . Również jeśli chodzi o wapień, użyty swego czasu do wyłożenia komory, japońsko-francuska grupa archeologów nie znalazła jego śladów wewnątrz piramidy, lecz tylko poza nią. Niektóre z odkrytych dopiero teraz pomieszczeń są tak ogromne, że nie zdołano jeszcze ustalić ich wymiarow, ponieważ głebokość, na jakiej znajduje się dno, do dziś pozostaje nieznana. Kiedy powstała piramida? Badacze obdarzeni bogatą fantazją twierdzą, że twórcy kultury starożytnego Egiptu byli istotami pozaziemskimi, a Wielka Piramida została rzekomo zbudowana pod ich kierunkiem. Co prawda nie ma na to dowodów, ale wystarczy dokładniej, niż czyniono to do tej pory, przestudiować podania i legendy Starego Państwa. Istnieje na przykład wśród nich mit o „ogromnych białych ptakach”, które przybyły z nieba, aby króla i określonych wybranych mężów (prawdopodobnie najwyższych kapłanów) zabrać ze sobą w kosmos. Czy w tego rodzaju legendach należy szukać źródła egipskiego kultu słońca, pojawienia się „boga słońca” Ra? W oksfordzkiej Bodleian Library można znaleźć manuskrypt pisany w języku koptyjskim, znanym wyłącznie grupie pierwotnych chrześcijan egipskich, którzy oparli się nawróceniu na islam. Jego autorem jest Abu’l Hassan Ma’sudi. Twierdzi on, iż zarówno piramida Cheopsa, jak i piramida Chefrena zostały zbudowane już trzysta lat „przed wielkim potopem” (katastrofą, która doprowadziła do zaginięcia Atlantydy) - dokładnie w roku 3537 p.n.e. Zgodnie z przekazem arabskiego historyka Ibrahima ben Ibn Wasuff Szacha, inicjatorem budowy Wielkiej Piramidy miał być przedpotopowy król Surid (lub Saurid). Według jego relacji, król dowiedział się we śnie, że na ziemię spadnie ogromna planeta, a nastąpi to w chwili, „gdy serce lwa osiągnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plsmichy-chichy.xlx.pl
|
|
Podobne |
: Strona Główna | : 0010, TELEKOMUNIKACJA, eng, --Światłowody (koksa) | : 0060, TELEKOMUNIKACJA, eng, --Światłowody (koksa) | : 0070, TELEKOMUNIKACJA, eng, --Światłowody (koksa) | : 0050, TELEKOMUNIKACJA, eng, --Światłowody (koksa) | : 0080, TELEKOMUNIKACJA, eng, --Światłowody (koksa) | : 0030, TELEKOMUNIKACJA, eng, --Światłowody (koksa) | : 0130, TELEKOMUNIKACJA, eng, --Światłowody (koksa) | : 0100, TELEKOMUNIKACJA, eng, --Światłowody (koksa) | : Śpiący Kopciuszek z cyklu Cichobajki Polskie, Humor,satyra,karykatura, TXT | : #0224 â Holiday Promotions, - Ang, mater, ESL Podcast McQuillan Jeff mp3+PDF
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plfotocafe.xlx.pl
| . : : . |
|