!Tom I - Srebrny wiek, Paweł Jasienica - Rzeczpospolita Obojga Narodów
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Paweł Jasienica Rzeczpospolita obojga narodów Część pierwsza STAN POSIADANIA Król umarł przez potomka: tak się Bogu zdało, Aby się ku lepszemu w tej Koronie miało. Nie zostawił potomka, lecz wolność zostawił... Jan Gluchowski, Interregnum, 1572 r. Krótko trwał zamęt w Knyszynie. -Znaleźli się tacy, co powściągnęli roz- hulaną kamarylę dworską. W parę dni po zgonie królewskim godnie przybrane zwłoki Zygmunta Augusta znalazły się na katafalku ustawionym w sali zam- kowej. Wtajemniczeni swobodnie opowiadali przybyszom, że zdobiąca głowę nieboszczyka korona jest klejnotem zastępczym, pochodzi z zagranicy, z Węgier. Rok wczes'niej ostatni z Jagiellonów otrzymał był ją w spadku po władcy tego kraju, a własnym siostrzeńcu, Janie Zygmuncie z rodu Zapo- lyow. Strzegący Wawelu dostojnik polski stanowczo odmówił wydania prawdzi- wych insygniów monarszych. Dynastia wygasła, rozpoczynało się przesilenie, którego konieczność od lat całych trwożyła obywateli. Należało się strzec, zapobiegać wszelkiej możliwości uzurpacji. Zamknięty na klucz skarbiec wawelski był naprawdę najwłaściwszym miejscem dla korony Piastów i Jagiel- lonów. Nieuchronną rzeczy koleją musiała ona wkrótce spocząć na skroniach cudzoziemca. Najprostsza i najbardziej logiczna droga była przed krajem zamknięta. Zamiar powołania na tron rodaka zaliczał się do pięknych może, lecz niezbyt rozumnych mrzonek. Swojskie to słowo oznaczało bowiem wów- czas w Warszawie i w Krakowie jedno, w Olicie zaś, Perejasławiu, a nawet w Grudziądzu za każdym razem coś zupełnie innego. Drugi paragraf uchwalonej w roku następnym ustawy zasadniczej zaczynał się od słów: „A iż w tej zacnej koronie [czyli państwie] narodu polskiego, litewskiego, ruskiego, inflanckiego i innych..." Zwłaszcza to „innych" wymaga dziś komentarza. Najlepszy z ówczesnych publicystów, Jan Dymitr Solikowski, tłumaczył szlachcie, że jeśliby się nawet udało cudem jakimś przerobić Polaka i Litwina w jedność, to zgodny ich głos też nie wystarczy, bo Prusak stanie okoniem i nie da sobie narzucić decyzji. Taki również Prusak, który się nazywa Działyriski, uznaje za język macierzysty polszczyznę i nie lubi Niemców. 1 Nie wolno było wywyższać jednej prowincji kosztem innych, niweczyć równowagi mozolnie wytworzonej pracą stuleci. W państwie, które zarówno swoi, jak obcy dos'ć beztrosko zowią dziś' „Polską", przypominając sobie czasem co najwyżej o Litwie, w państwie tym u schyłku doby jagiellońskiej najpotężniejsza magnateria to była sama szczera Ruś prawosławna. Wśród najwielmożniejszych prym dzierżyli Ostrogscy, Zbarascy i Słuccy, wywodzący swe zatwierdzone przez unię lubelską tytuły książęce jeśli nie od Ruryka, to przynajmniej od potomków Giedymina. Ostrogscy z Zaslawskimi, a Zbarascy z Wis'niowieckimi tworzyli właściwie te same rody, i to licząc po mieczu! Po nich dopiero szli Radziwiłłowie ze swymi ogromnymi włościami wokół Birż, Ołyki, Nieświeża, Szydłowca, Pacanowa oraz ze świeżutką mitrą otrzymaną od cesa- rza. Im głębiej w dół, tym rojniej było na drabinie owej hierarchii od koro- niarzy, Polaków właściwych, którzy w tym czasie czuli się w renesansowej Europie jak u siebie w domu i uznani już przez nią zostali za naród kulturalnie dojrzały. Mogli - owszem - kniaziowie Wiśniowieccy przyjmować język polski i obyczaj, w przyszłości nawet wiarę zmienić na łacińską. Nie mogliby uznać za Miłościwego Pana półpanka z Korony, na którego nawet zbiedniali Woro- nieccy spoglądali z góry, jako na takiego, co się nie wywodzi od starodawnych dynastów, a pod względem stanu równy jest byle szlachcice znad Świdra. Polska właściwa znajdowała się podówczas u szczytu swej historii. Politycz- nie rzecz biorąc, stanowiła część składową państwa, które według mocno uproszczonej arytmetyki wspaniale nazywano Rzecząpospolitą Obojga Naro- dów. Dwa równorzędne podmioty zawarły w Lublinie ostateczną unię - stąd miano. Ale wszyscy przecież zdawali sobie sprawę, że narodów w prawdziwym tego słowa znaczeniu liczy Rzeczpospolita trzy. I jeśli nawet utożsamiano Białoruś z Litwą, to nikt nie negował przez to istnienia Rusi. Szybko przybliżał się dzień, w którym pióro skryby sejmowego wpisać miało do oficjalnego dokumentu imię Ukrainy. Na razie województwo ze stolicą we Lwowie, obejmujące kasztelanie lwowską, halicką, przemyską i sanocką, zwało się urzędowo województwem ruskim. Kwestia Ukrainy-Rusi to najtrudniejsze i najtragiczniejsze z ,,wyzwań" rzuconych nam przez historię. Unia lubelska jeszcze mu nie sprostała. Wyzna- czyła tylko drogę, po której należało iść - pod groźbą kary śmierci. Wielu było później takich, co w państwie rozciągającym się od Międzyrze- cza i Będzina aż po Dzikie Pola i Połock upierali się widzieć jedynie Polskę. Według nich Wilno i Kijów posiadały tę samą rangę polityczną co Sandomierz, Kalisz albo i Sieradz. Tytułem do chwały miało być stworzenie jednolitego imperium, wspomnienie o nim skarbem bez ceny. Zwolennicy takich poglą- dów szli właściwie w jednym szeregu z ludźmi, którzy imperializm oraz zaborczos'ć uznawali za najcięższe z grzechów lechickich. Głosy niefortunnych chwalców i zbyt pochopnych prokuratorów zlewały się w jeden fałszywy 2 chór. Główną w czasach popiastowskich zasługą polską wobec historii konty- nentu był udział w stworzeniu pierwszego w dziejach Europy państwa wielu narodów, wiar i kultur. Polska współpracowała w tej mierze z Litwą i Rusią, lecz bez wątpienia była naczelnym, upartym i wytrwałym budowniczym wspólnego domu, walnym jego wspornikiem czy fundamentem, a ze względu na gęs'ciejsze zaludnienie, wyższy poziom kultury i cywilizacji materialnej - także i przodownikiem. Gdyby kiedykolwiek odmówiła ponoszenia ciężarów, wschodnia ściana owego gmachu runęłaby od razu. Polska nie mogła ani się wycofać, ani narzucić Rzeczypospolitej swej dyktatury, osadzając na tronie Polaka. Droga na Wawel była przed nim niemal hermetycznie zamknięta, a to dlatego właśnie, że Korona faktycznie przewodniczyła państwu i za rządów litewskiej dynastii. Jeszcze jeden krok w kierunku władzy, a świeże szwy mogły puścić. W ćwierćwiecze po wygaśnięciu Jagiellonów wiele zamieszania narobił projekt swoistej wymiany dostojników, o którym się jeszcze powie obszerniej. Ljtwin zostać miał biskupem krakowskim, koroniarz wileńskim. Pierwszą połowę planu urzeczywistniono bez zbytnich trudności, drugiej nie wykonano nigdy - pomimo protekcji ze strony króla, a nawet papieża. Kardynał Jerzy Radziwiłł do Krakowa poszedł, Bernard Maciejowski - późniejszy prymas - «io Wilna nie trafił. Tak się działo z urzędem duchownym, z natury noszącym cechę pewnego kosmopolityzmu. Cóż by się stać mogło, gdyby spór dotyczył Jygnitarstwa świeckiego, przeznaczonego dla swoich! Dozorca Wawelu, który w roku 1572 tak pilnie strzegł insygniów korona- cyjnych, niezbyt się pewnie obawiał zamachu stanu ze strony obywateli będą- cych rodowitymi Polakami. W dobie rozpoczynającego się bezkrólewia największa trudność doraźna »uaowila cenę największej zdobyczy i zasługi wobec historii. Kandydata na Łroli należało szukać wśród obcych. Magnaci litewscy stanowczo go sobie życzyli, ruscy dopiero / czasem myśleć zaczęli o koronie dla siebie. Fakty po&iadaja wymowę nieodpartą. Pierwszym krajowym pomazańcem został w Rzeczypospolitej Michał Korybut Wiśniowiecki, Ukrainiec z pochodzenia. Ale to się stało aż u schyłku następnego stulecia. Zaraz po zgonie Zygmunta Augusta drobiazg publicystyczny jął przekony- wać, że nie warto obierać żadnego z rodaków, bo „gdy sowa zjastrzębieje, chce wyżej latać niż sokół". Później, kiedy czas zatarł kontury wspomnień, a na tronie umościła się nowa i wcale niefortunna dynastia, tędzy nawet pisarze zwalali odpowiedzialność na wrodzoną rzekomo Polakom zazdros'ć, która zagrodziła drogę swoim. Tak zupełnie jak gdyby zawis'ć i zajadłość w walce o pierwszeństwo nie były stanową wprost cechą arystokracji wszystkich czasów i narodów. Ale w samej chwili próby, kiedy kraj stanął wobec konieczności dokonania pierwszej w swych dziejach wolnej elekcji, praktycy i myśliciele 3 godni tego miana liczyli się z rzeczywistością. To znaczy z bogactwem struk- tury wewnętrznej Rzeczypospolitej, państwa, które nie znało jednolitości etnicznej i nie uznawało zasady dominacji jednego narodu nad innymi. Pańs- twa, które nigdy nie stanowiło imperium, było bowiem jego zaprzeczeniem - federacją. Poprzedni tom tego cyklu zawierał wiele ujemnych uwag o postępowaniu magnatów litewskich. Trudno zaprzeczyć - dalekowzrocznos'cią ci ludzie się nie odznaczali. Cechował ich przerost ambicji i żałosny woluntaryzm, dość typowy dla środowisk pozbawionych głębszych tradycji kulturalnych. Nie umieli uznać dyktatury faktów, wyobrażali sobie, że chcenie ludzkie zdolne jest odmienić rzeczywistość materialną. Wskutek tego nie dbali o wzmocnienie jedynej prawdziwej podpory Litwy, to znaczy Polski, nie byli zdolni do wysnucia słusznych wniosków z dowodnie wykazanej prawdy, że bez pomocy ze strony Korony Wielkie Księstwo ulegnie Moskwie. Rejestru grzechów poprzedni tom nie wyczerpał, u wstępu do niniejszego trzeba jednak dokonać rachunku zasług. Dopiero teraz przyszła po temu pora, omawiamy wszak sprawy, które się działy w trzy lata zaledwie po unii lubel- skiej. Magnaci litewscy nie zawiedli w tym, co im nakazywała miłość ojczyzny. Ustrzegli jej odrębności. Radziwiłłowie brali w wieczyste władanie wielkie latyfundia w Polsce, zostawali jej dostojnikami, grywali na Wawelu pierwsze skrzypce. Nigdy żaden z nich od Litwy się plecami nie odwrócił, nie zaparł się jej. Litwinem być nie przestał. Ileż wymowy w jednym zdaniu listu, który Mikołaj Rudy napisał raz po polsku do Zygmunta Augusta: nie pokazuj, Wasza Królewska Mość, tego mojego skryptu swym sekretarzom, bo oni są Polaka- mi, a ja Litwin! Ziemiaństwo Wielkiego Księstwa też strzegło odrębności, a do finału w 10 postaci unii pragnęło dojść drogą krótszą, oszczędzającą czas. Ale w ówczesnej stratygrafii społecznej liczyło się przede wszystkim zdanie potentatów. Dla- tego twierdzić można, że postawa litewskich Gasztoidów i Radziwiłłów, bia- łoruskich Chodkiewiczów i Sapiehów oraz rozumna skłonność większości Połaków do kompromisu stworzyły federację. Pomysły zwykłego wcielenia Lttwy do Polski zostały przekreślone, Wielkie Księstwo nie utraciło własnego bytu ani oblicza. Po unii lubelskiej nabrał wyrazistości pewien proces dziejowy, który pięk- ne by wzbogacił mapę kultury europejskiej, gdyby nie padł ofiarą katastrof wojennych i politycznych. W Wielkim Księstwie Litewskim tworzyła się i krzepła nowa, wieloplemienna narodowość. Istniejące wciąż państwo stwa- rzało nację. Zwykle tak bywa w historii. Niechaj nikogo nie myli polszczyzna, którą biegle i coraz to lepiej władali Radziwiłłowie czy Hlebowiczowie., Językiem urzędów i prawa, językiem 4 państwowym pozostawał w Wilnie ruski, prabiałoruski - powiedzielibyśmy dzisiaj. Ogromna większość tamtejszego ludu posługiwała się nim od dziecińs- twa aż do zgonu. W styczniu 1576 roku biskupem żmudzkim został książę Melchior Gie- droyć. Znalazł w diecezji stan rzeczy niezbyt wesoły: siedmiu księży katoli- ckich oraz powrotne pogaństwo. Zborów kalwińskich było wtedy na owym terytorium równo czterdzieści. Radziwiłłowie birżańscy przyjęli wyznanie hełweckie i to rozstrzygnęło na pewien czas o religijnym obliczu kraju. Gie- droyć* zabrał się do pracy od podstaw - na wzór swego poprzednika sprzed dwóch stuleci. Organizował misje, udzielał chrztu osobom dorosłym. Włady- sław Jagiełło przełożył był ongi główne modlitwy chrześcijańskie na język swego ludu. Teraz Melchior Giedroyć ruszył przetartym tropem, ale na wyższym poziomie. Nie poprzestał na wyszukiwaniu duchownych mówiących po litewsku. Namówił księdza Mikołaja Daukszę do przetłumaczenia na tę mowę katechizmu Ledesmy oraz Postylli Jakuba Wujka. Z własnej szkatuły pokrył koszty druku. Żył jeszcze Zygmunt August, kiedy podczas najgorętszych debat o dokoń- czenie unii nieznany mistrz odbił i rozpowszechnił broszurę publicystyczną Rozmowa Polaka z Litwinem o wolności i niewolej. Autorem jej był zapewne Augustyn Rotundus Mieleski, wójt wileński i gorący patriota Wielkiego Księstwa, rdzenny Lach z Wielunia. Opowiadając o czasach pradawnych, pogańskich jeszcze, powtórzył on powszechną widać podówczas opinię, że odkąd ,,jęła się Litwa po rusku mówić" - ,,bo Ruś byli bojowi i ozdobni a wdzięczni u Litwy ludzie" - jej własny język ,,nie był użyteczny, jedno tu 11 nad tym morskim brzegiem, gdzie teraz Prusy, Żmodź, Inflanty, aż po Wilią". Unia lubelska określiła nowe granice Wielkiego Księstwa. Na południu sięgały one za Prypeć. Litewski w ówczesnym pojęciu był Pińsk, Mozyrz i Dawidgródek. Przychodzące z Krakowa do tego kraju dokumenty monarsze nieodmiennie zaczynały się od słów: „My, Bożoju Miłostju Korol Polski, Wieliki Kniaź Litowski y Ruski, Kniazie Pruskoje y Żomoyskoje..." Kiedy ucichły już hałasy pierwszych bezkrólewi, Janusz Zbaraski - wielki pan na Rusi południowej -jął zabiegać o województwo wileńskie. Odmówiono mu, bo nie był w Wielkim Księstwie „indygeną", czyli obywatelem. Najwyż- sze godności nad Wilią stały za to otworem dla Benedykta Woyny, szlachcica z Mińszczyzny, który tak samo jak Zbaraski dopiero co porzucił prawosławie. Cała Rzeczpospolita uznawała go zgodnie za prawdziwego Litwina i on sam tak czuł. Do nacjonalistycznych obłędów XIX i XX stulecia było wtedy jeszcze daleko. Litwa etniczna dawała Wielkiemu Księstwu nazwę, lecz nie stanowiła jego wyłącznej treści. Zaliczała się do żywych owego tworu składników. 5
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plsmichy-chichy.xlx.pl
|
|
Podobne |
: Strona Główna | : 01.11 South Park - Tom's Rhinoplasty [Napisy PL] s01e11, ## %% ## %% ## DO NAUKI ANG South Park Sezon 1 [Napisy PL] | : ŚDM 2003, Jan Paweł II, Światowe Dni Młodzieży | : [ Auto Regresja Hipnotyczna] Paweł R. Stań, afirmacje, hipnoza | : ŚDM 2002, Jan Paweł II, Światowe Dni Młodzieży | : 01 Kornew Paweł - Sopel T. 1, Downloads | : !Tom II - Calamitatis regnum, Paweł Jasienica - Rzeczpospolita Obojga Narodów | : - Chicken Tikka Masala, kuchnia indyjska, Przepisy!!!Zrób i skosztuj | : [HorribleSubs] Rakudai Kishi no Cavalry - 12 [720p], Polskie napisy z translatora | : Świnka Peppa - Kto mieszka w ogrodzie, Świnka Peppa | : Żółwik i mróweczka-tekst, REW.Lęk przed wyśmianiem, poczucie osamotnienia i porzucenia
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plresekcja.pev.pl
| . : : . |
|